Czas na mały raport z pola bitwy
Prosięta powolutku przyzwyczajają się do mojej obecności i domowych hałasów. Nadal są płochliwe, ale wychodzą z ukrycia, gdy przynoszę im nowe warzywka. Lubię trzymać ogórek, który świnki skubią i próbują go mi wyciągnąć, albo też trawę w garści, z której prosiaki wyskubują po jednym źdźble.
Klatkę sprzątam z kupek dwa razy dziennie, dzięki ręcznemu odkurzaczowi idzie to błyskawicznie. Podłoże zmieniam co 5 dni, kombinacja drybed+żwirek drewniany sprawdza się znakomicie. Wszędzie jest sucho, nic nie śmierdzi. Jedyny minus to duża ilość żwirku, którą trzeba wysypać na dno klatki, ale dla nich wszystko.
Prosiaki miały w nosie kuwetkę, więc ją usunąłem. Obsikane są wszystkie kąty, a bobki i tak fruwają, gdy zaczyna się szaleńcze bieganie, skakanie i kwiczenie bez powodu. Mam nadzieję, że to jest jakiś przejaw popcorningu, a nie przerażenia.
Postanowilem zwierzakom trochę urozmaicić klatkę i zamontowałem prowizoryczny hamak ze skrawka drybedu. Próbuję przekonać świnki, żeby z niego korzystały, ale na razie nie chcą na nim ani leżeć, ani spać. Zacząłem kłaść na niego smakołyki, ale prosiaki zjedzą i zapomną. Innym plusem hamaczka jest to, że świniaczki zaczęły się kłaść w jego cieniu w ciągu dnia, czasem nawet się zdrzemną.
Przy okazji sprzątania zważyłem prosięta: Geralt (2 miesiące i 2 dni) ma 435g, Jaskier (miesiąc i 2 tygodnie) waży 345g. Czy to norma?
Tak sobie myślę, czy by nie zacząć codziennie brać świnek na kolana, może zawinąć je w kocyk dla bezpieczeństwa i troszkę przyspieszyć oswajanie. Zwierzątka strasznie kwiczały, gdy je wyciągałem przy czyszczeniu klatki. Szkoda, jeśli by się do mnie zraziły, gdybym je na siłę wynosił,
Na deser kilka zdjęć specjalnie dla Was!
Dzisiaj po paczce HITów została mi taka biała, falowana tekturka, która chyba nadawałaby się na dłuuugi tunel. Nie wiecie, czy mogę to wykorzystać?