Zaledwie dwa dni temu przywitaliśmy się z Mikusiem na forum a dziś rano prosiaczek odszedł za Tęczową Krainę Od 5 dni dzielnie walczyliśmy z ropniem, chodziliśmy na zastrzyki, robiliśmy opatrunki ale Mikuś- osłabiony i wychudzony przez wcześniejsze problemy z ząbkami- mimo dzielnej walki nie przeżył...
Już wczoraj podczas opatrunku tulił się do mnie taki mały i bezbronny. Wieczorem jeszcze zjadł sałatę, chwilę pokwiczał a dziś rano znalazłam go w kącie, leżącego na boku. Oddechu już prawie nie było, pogłaskałam go, przykryłam jego kocykiem, żeby nie marzł a za chwilę świnki już nie było
Byłeś naprawdę dobrym kompanem, Miki. Mam nadzieję, że tam, gdzie teraz jesteś, trawa jest zawsze zielona a słońce nigdy nie przestaje świecić.
To było piękne 4,5 roku. Wiele wspólnych, wspaniałych chwil. Dałeś mi wiele radości każdym swoim kwikiem, gwizdaniem i spojrzeniem.
Żegnaj, przyjacielu...