Dokładnie. Nie wiem czy ja taką wizytę bym przeprowadzała, prawdopodobnie nie. Ale oddałam jedną świnkę bez umowy, kobieta się zmyła, urwała całkowicie kontakt, nawet nie napisała smsa czy emaila do tej pory. Mimo prób kontaktu z mojej strony telefon milczy. Powiem wam, że te wyrzuty sumienia i ciągłe zastanawianie się czy świnka nadal żyje, czy jest jej dobrze, czy nie jest czasami maszynką do rozmnażania... To jest straszne. Gdybym mogła cofnąć czas, chciałabym ją z powrotem.
Przywiązałam się do swoich świnek, ale jeśli hodowla ma funkcjonować będę musiała oddawać niektóre świnki do adopcji tak jak to robią inni hodowcy. Cieszy mnie, że odbieracie takie adopcje pozytywnie. Niełatwo będzie się rozstać z oswojoną świnką i to mnie martwiło. Galaxy, żeby każdy człowiek tak myślał... Są ludzie, którzy szukają takich zwierząt "za darmo" aby je rozmnażać, taki darmowy zysk, eksploatacja. Przy rozmowie niby wszystko pięknie, przez takich ludzi można łatwo stracić zaufanie i ciężej jest odróżnić prawdziwego miłośnika świnek od ukrytego pseudohodowcy czy handlarza.
Nadal nie podoba mi się określenie "najazd". Sam fakt, że wizyta jest wcześniej ustalona, wiadoma jest data, godzina - ciężko to nazwać najazdem, wszystko jest jawne, umówione. Można nawet wysprzątać klatkę w dniu przyjazdu, ale na przykład zaawansowanej ciąży czy poważnej, nieleczonej choroby już ukryć się nie da i o to raczej chodzi.