Witam wszystkich serdecznie,
Miesiąc temu wraz z narzeczoną postanowiliśmy adoptować dwie młode świnki morskie - Teddy oraz Susu - gdy miały ok. 3 tygodnie, dziewczynki.
Do tej pory opiekowaliśmy się szczurami, ale niespełna rok temu zmarła nasza ostatnia szczurzyca, Lili (schorowana staruszka uratowana przed końcem w wężowym akwarium). Od tamtej pory trochę podróżowaliśmy, więc i nie mieliśmy żadnych zwierzaków, aż do teraz. Niestety, nasze doświadczenia z oswajaniem szczurów na chwilę obecną trochę zawodzą przy świnkach (co było do przewidzenia ). Dokształcamy się więc na stronach oraz forach poświęconych świnkom, a także oglądając vlog Little Adventures. Pomyślałem w końcu, że najlepiej będzie zapytać wprost o porady znawców tematu
No, ale do rzeczy...
Teddy (brązowa) od początku była tą bardziej ciekawską. Pierwsza weszła do klatki z transportera i już pierwszego wieczoru w nowym domku biegała po całej klatce. Gdy widzi mnie lub Martę w kuchni, od razu zaczyna popiskiwać domagając się jedzenia, które zabiera nam z ręki. Nie pozwala się jednak dotknąć w żaden sposób.
Susu (długowłosa, czarna) jest bardzo strachliwa. Większość czasu, gdy ktoś jest w pobliżu spędza ukryta w drewnianym domku, do którego panicznie ucieka rozsiewając wokół trociny przy jakimkolwiek (jej zdaniem) dźwięku świadczącym o zagrożeniu. Dotyk? Nie wchodzi w grę.
(zdjęcie z dnia pierwszego w załączniku)
Metodą małych kroków staraliśmy się zdobyć ich zaufanie i szło - wydawało nam się - nieźle. Teddy biegała po klatce i popiskiwała domagając się jedzenia, podchodziła od razu, gdy widziała że niosę warzywa. Susu widziałem też kilka razy biegającą po klatce, i nawet podgryzała warzywa z mojej ręki (jeśli w ogóle się tylko nie poruszyłem w między czasie, wtedy uciekała). Każdego dnia spędzam czas przy klatce mówiąc do maluchów.
W końcu zaczął się problem - z początku Susu trochę się otwierała, uczyła od siostry, wychodziła po warzywa. Z czasem zaczęła uciekać panicznie do domku na każdy podejrzany ruch/dźwięk dochodzący z domu, po warzywa sięga tylko głową z domku jeśli podsunę je bardzo blisko, a Teddy... zaczęła się od niej tego uczyć. Gdy Susu się zrywa do biegu, jej siostra przestraszona też ucieka. Teraz Teddy sama zaczęła "siać panikę" pierwsza i rzuca się do ucieczki bez powodu często, a jej siostra reaguje w ten sam sposób. Właśnie kiedy piszę ten tekst z pokoju obok usłyszała "coś" i rzuciła się do ucieczki rozsiewając trociny po całym pokoju. Odnoszę wrażenie, że mi świnki dziczeją na nowo i zachowują się bardziej powściągliwie niż na początku.
No i kwestia dotyku - do tej pory dwa razy tylko wzięliśmy je na ręce podczas czyszczenia klatki (wiem, że klatkę powinno się czyścić min. raz w tygodniu, ale też nie chcieliśmy ich na początku szybko wyciągać z nowego domu). Najpierw próbowały długo uciekać, aż w końcu zamarły w przestraszonym bezruchu. Mówiliśmy do nich cicho, położyliśmy je na miękkim kocu, podsunęliśmy łakocie (oczywiście żadnych nie ruszyły). Po wyczyszczeniu klatki i odłożeniu ich na miejsce, pobiegły do domku wydając charakterystyczne dla wystraszonej świnki dźwięki.
Czytałem różne opinie - że świnki trzeba regularnie wyciągać i przyzwyczajać do siebie, lub też że należy dać im się oswoić najpierw ze swoim głosem i zapachem. Szliśmy tą drugą ścieżką i zwlekaliśmy z wyciągnięciem świniaków codziennie siedząc przy klatce, przynosząc jedzenie, wkładając rękę do klatki i mówiąc do nich. Z grubsza wyglądało to tak -
- Karmienie dwa razy dziennie - dosypywana porcja suchej karmy (Cavia Nature od Versele-Laga), sianka oraz pokrojone małe porcje warzywek podawane z ręki, codzienna wymiana wody w poidełku (z początku również z filiżanki, bo Teddy nie chciała do poidełka się przekonać);
- Spędzanie czasu przy klatce, mówienie do nich, podsuwanie ręki (często z warzywami) do środka;
- Nie naruszanie "prywatności" domku - jak tam wejdą, tam siedzą, nikt im nie wkłada ręki do środka (wyjątek - czyszczenie klatki). Dodatkowo, klatkę zakrywam czasem kocem by dać im więcej poczucia bezpieczeństwa;
- W ogóle, nie próbuję dotykać bez potrzeby (potrzeba = czyszczenie klatki);
- Wyposażenie klatki (nie pamiętam dobrze rozmiaru, długość to bodajże 100 lub 120cm) - miska, poidełko, drewniany domek dość duży na dwa maluchy, kulka w której chowam przysmaki, paśnik z siankiem.
Jakie jest Wasze zdanie?
Macie jakieś pomysły jak przełamać lody z dziewczynami?
I czy faktycznie świnki powinniśmy wyciągać częściej, żeby je do nas przyzwyczaić, czy wręcz przeciwnie?
Z góry dziękuję za wszystkie odpowiedzi i odnośniki do poradników