Witam wszystkich forumowiczów
W niedzielę razem z moim chłopakiem zostaliśmy szczęśliwymi posiadaczami dwóch świnek morskich US Teddy. Są to prawie 2 miesięczne samczyki, rodzeństwo. Śliczne i puchate jak maskotki
Świnki w niedzielę zostały odebrane osobiście przez nas i przetransportowane pociągiem do naszego miasta. W domu wypuściliśmy je do przygotowanej wcześniej klatki. Świnki oczywiście były straszliwie spanikowane i zastygły w bezruchu po opuszczeniu kartona. Biedaki nie zauważyły, że mają przygotowany spory domek po drugiej stronie klatki i siedziały koło siebie, przytulając się. Bały się nawet cienia podczas przechodzenia koło nich (bardzo ostrożnego). Ponieważ był wieczór, zostawiliśmy je w spokoju i poszliśmy spać. Rano świnki odkryły już do czego służy domek i nawet nosa nie było widać Jedzenie za to było wymiecione doszczętnie, praktycznie nic nie zostało. W ten dzień akurat wyjeżdżaliśmy do rodziny na cały poniedziałek i połowę wtorku, więc uznaliśmy, że to nawet lepiej, żeby świnki zapoznały się w spokoju ze swoim nowym domostwem. Zostawiliśmy im oczywiście jedzenie, sianko, ogórka i wyjechaliśmy na dobę
Wróciliśmy we wtorek po południu i świnki już bardzo dobrze zapoznały się z klatką. Zaczęły też być bardziej odważne i jeśli siedzimy, nie chodzimy po mieszkaniu itp. to wychodzą, jedzą, bawią się, brykają i popcornują jak szalone. Stwierdziliśmy więc, że spróbujemy im dać ogórka z ręki. Wkładamy go przez szczebelki klatki, trzymając w palcach. Oczywiście świniaczki spanikowały i pochowały się w domku. Jednak jeden, bardziej odważny nie wytrzymał zbyt długo zapachu ogórka i pomału, ostrożnie wyszedł do nas i zaczął skubać ogórka, co chwilę jednak uciekając w popłochu do domku, ale od razu wracając Brat przyglądał się temu, jednak po którymś kawałku ogórka tylko dla odważniejszego braciszka poczuł się zazdrosny i też nieśmiało wyszedł i zaczął jeść Teraz od dwóch dni, gdy pojawia się ogórek, to wychodzą z domku i ładnie jedzą. Czasami wychodzą na obchód i sprawdzają miejsce, w którym wkładamy im ogórka, a gdy go nie ma, to popiskują, dopominając się o niego Oczywiście próbowały też już jabłka, marchewki, papryki. Jednak ogórek najbardziej je przekonuje do podchodzenia do nas, dlatego traktujemy go jako przysmak specjalny do oswajania
Świniaczki ciągle boją się gdy chodzimy po mieszkaniu. Chodzimy ostrożniej niż zazwyczaj, staramy się nie hałasować, świnki przywykły już do telewizora, radia i innych odgłosów, do naszych głosów też, ale jeżeli np. je obserwuję z kanapy obok i poruszę się, to od razu uciekają do domku, wydając terkoczące odgłosy. To samo z chodzeniem, podchodzeniem do nich, nawet bardzo ostrożnym. Chowają się w domku i albo od razu wychodzą, albo czekają w nim jakieś 10-20 minut aż będą pewne, że nic im nie grozi... martwi nas to
Klatkę mają wyścieloną żwirkiem drewnianym, przykrytym matą łazienkową. Przyzwyczaiłam je już do sprzątania po 2-3 razy dziennie. Bobki zamiatam małą zmiotką i zgarniam na szufelkę, wymieniam sianko, myję miseczki i daję w nich świeże jedzenie. Woda to samo. W tym czasie maluchy siedzą w domku a po sprzątaniu od razu wychodzą zwiedzać, co nowego się pojawiło
Niestety pojawia się problem, ponieważ w niedzielę minie tydzień, jak je mamy, no i wiadomo, mata już się pobrudziła, żwirek pod spodem przydałoby się wymienić, wszystko umyć... Nie chcemy na siłę wyciągać prośków, bo pewnie gdybyśmy włożyli rękę do klatki, to uciekłyby do domku w popłochu. Nie wiem, czy ściąganie domku, gdy są w nim schowane, to dobry pomysł, no bo jak to - bezpieczny domek nagle znika, człowiek go zabiera? To dość brutalne... Z kolei wiem, że świnki nie dadzą się złapać bez uciekania tam. Też nie wiem, jak je pogłaskać podczas podawania ogórka z ręki (nie mamy drzwiczek bocznych w klatce, jest otwierana tylko od góry i pewnie by się przestraszyły ).
Ogólnie wszystko sprowadza się do tego - jak im sprzątnąć? Myślałam nad tym, żeby zrobić im wybieg w kuchni. Nie ma tam ani jednego kabla poza lodówką, który można łatwo odgrodzić np. kartonem. Kuchnię łatwo u nas zastawić, jest nieduża (właściwie to aneks). Myślałam, żeby klatkę przestawić na podłogę, ściągnąć kratki z kuwety i zostawić świnki w spokoju. Jeżeli wyjdą, to niech wyjdą, wtedy ja zabiorę kuwetę, wyczyszczę ją i podstawię na nowo. Świnki według założenia powinny wtedy po jakimś czasie wrócić do domku z jedzeniem, nałożylibyśmy górną część klatki i odstawili na miejsce. W czasie wybiegu można by postarać się z nimi nawiązać kontakt, usiąść obok, podać ogórka z ręki, postarać się pogłaskać. Jak nie będą chciały, to nic na siłę Gorzej jeśli wyjdą i nie będą chciały wrócić. Wtedy trzeba by je złapać... ale czy jakbym ich nie wyciągała z klatki normalnie do sprzątania, to też bym ich nie łapała?
Jakie są Wasze opinie co do tego pomysłu? Czy może po prostu je wyciągnąć np. do transporterków i tyle?
No i jeszcze jedno - zostawić świnki tak jak są, powoli je oswajać, przekonywać do siebie, aż nie będą uciekać do domku? Czy może jesteście za ich wyciąganiem i przytulaniem? Nie chcemy ich zrazić do siebie Mieliśmy do tej pory chomiczka, który po prawie 3 latach umarł, jednak nigdy nie był do końca oswojony (nie wchodził sam na ręce, unikał wyciągania itp, mimo że na kolanach zachowywał się już ładnie). Martwimy się, że świnki też nie zrobią kroku do przodu i będziemy musieli je na siłę wyciągać... a tego nie chcemy.
Przepraszam za mega długi post