Błagam o szybką pomoc. Ja 10 dni temu straciłam nagle, w wypadku, najfajniejszą świnię na świecie, mojego Pędzla. Jestem stara baba a ryczałam dwa dni i nie mogę tego zapomnieć. Świnia była oswojona na maxa, reagowała na imię, gadała ze mną - cuda na kiju i ubaw po pachy. Moja świnia była skundloną peruwianka. Oczywiscie natychmiast po jej śmierci zapragnęłam nowej świnki. Chciałam miec długowłosą wiec decyzja zapadła że pierwszy raz biorę z hodowli, rasową świnię, sheltie. Wybrałam, zamówiłam, zapłaciłam 150 zł i od przedwczoraj wieczór świnka jest u mnie.
Jest to młoda, niespełna 3mca świnka, samiec. Rasa sheltie, imie Dominik. Moi przyjaciele widząc moją rozpacz po Pędzlu sfinansowali mi zakup wiekszej, luksusowej klatki dla nowej świni. Dominik został przywieziony w niedziele wieczorem pociągiem z Bydgoszczy przez wspolwlascicielke hodowli. Ona wystawia świnki od 8 lat, ma swietne wyniki, doskonale warunki, bardzo sympatyczna osoba. Wiele razy, dziesiatki, woziła świnki pociagiem nawet zimą. Nigdy żadna sie nie przeziebiła bo pani wklada w to duzo serca i troski. Specjalnie ją dodatkowo prosiłam żeby dobrze zabepieczyla świnię.
Bardzo ucieszona przywiozłam swinie w poniedzialek autem do siebie (warszawa-pod warszawę). Byla w transporterku na sianie, okryta kocykiem bo bylo 18 C. I cóz..... dwie doby po transporcie z Bydgoszczy, dzis w nocy obudziło mnie potężne charczenie świnki, rzężenie. Charczała z 15 minut, potem kichneła i oddychała normalniej. Dziś od rana lekkie, chwilowe charczenie co jakiś czas.
Jestem tym przerażona i zszokowana. Chciałam uniknąć brania chorej swinki z zoologa. Doskonale znam niepokojące objawy oddechowe małych gryzoni bo mam jakies swinki z przerwami, od 30 lat w domu. W latacg 80 i 90 żadnej nie udało sie nigdy wyleczyć z przeziebienia lub zapalenia płuc. To była tylko kwestia czasu kiedy zdechnie, niezaleznie od tego ile antyb wezmie, ile zastrzyków, ile tabletek pokrusze i wetkne na siłe do pyszczka.
Mieszkam w Komorowie kolo Pruszkowa pod Warszawa. Jestem niepelnosprawna, sama nie dotre do weta, musze miec kogos z kim pojade. Moja pierwsza reakcja jest taka - pojechac do weta, sprawdzic czy jest chora swinia i jesli tak to oddac hodowcy ZANIM sie do niej przywiążę. Nie jestem w stanie teraz znosic cierpienia swini i odchozenia. NIe po to szukałam sprawdzonej hodowli zeby kupic chorą swinkę. Nieoswojoną, której moje ręce beda sie kojarzyc od poczatku z bólem, zastrzykami i wpychaniem tabletek lub wkraplaniem ohydnej wit c. A to własnie do tego sie sprowadzi.
Hodowca powiedział że moge oddac swinkę. Jednak najpierw potrzebuje weta w mojej okolicy. Proszę - pomożcie mi znaleźć, może uda mi sie jutro wieczorem pojechać. Kanie Helenowskie, Pruszków, Podkowa Leśna, Otrębusy - ktoś słyszał o wecie od świnek czy gryzoni żeby można było pojechać i zyskac obiektywną informację?
Czy mogę sie łudzić że dobrze znane mi charczenie nie jest objawem przeziebienia u 3-miesiecznej świnki?