befana30 pisze:no wlasnie, nad tym samym myslalam- zauwazyliscie, ze te parenascie lat wstecz nie bylo tylu chorob skornych u zwierzat..? tzn przeciez czlowiek trzymal swinki, chomiki, kroliki, psy czy koty i nigdy nie zdarzyla sie zadna choroba skorna czy jakiekolwiek stany zapalne/ przemiany naskorka, w obecnych czasach nastapil jakby "boom" siejacy na lewo i prawo zarazkami, a moze zwyczajna fobia i przewrazliwienie, pewna nadopiekunczosc wzgledem przykladowych swinek..?
Myślę, że trochę przewrażliwienie (teraz jak tylko zwierzak kichnie, to właściciel któremu zależy, od razu leci do weta, choćby na kontrolę), a trochę jednak zmiana mentalności. Kiedyś, jak ze zwierzaka sierść się nie sypała i nie miał strupów, to nikomu do głowy nie przyszło z nim lecieć do weta (o dopytywaniu w internecie nie mówiąc, bo go nie było) - a grzybica nie zawsze daje jakieś spektakularne objawy. O ile oczywiście był jakiś wet, który się ciężko nie zdziwił, że ktoś mu gryzonia przynosi.
E: Tak sobie jeszcze pomyślałam, że to może też mieć związek z ciepłymi zimami. Mrozy bardzo ładnie zabijają przetrwalniki wszystkich pasożytów, przy ciepłych zimach jest ich więcej
@TaMi - nowa nocia co środę.