Witam, od kilku dni próbowałam z pomocą informacji zawartych na forum ratować moją Mimi. Mimi w grudniu 2016 skończyła rok więc była młodą świnką, no właśnie....była

, gdyż dziś musiałam ją uśpić. Mimi strasznie schudła, ważyła raptem 470g, było czuć wszystkie kostki. Jak dla mnie choroba zaczęła się jakieś 2 tyg. temu, myślałam, że to przeziębienie, Zaczęły ropieć jej oczka i pod noskiem miała kilka razy coś, jakby zaschnięte kozy. Niestety z dnia na dzień słabła i chudła, pomimo że jeszcze wtedy jadła. Najchętniej leżała na poduszce pod kaloryferem. W niedzielę pojechaliśmy do weterynarza, ten chociaż był szczery, że nie zna się na świnkach i podał jej 2 zastrzyki (witaminy i przeciwbólowy). W poniedziałek trafiłam do innego weterynarza, który stwierdził, że mogą to być nerki. Mimi otrzymała kroplówkę, witaminy i antybiotyk. Miałam wrażenie, że jej stan się jakby poprawił, bo nawet miała wieczorek apetyt, podjadała sporo rzeczy.Wczoraj znów wizyta i powtórka zastrzyków ale nie było już poprawy, nie chciała jeść więc karmiłam ją strzykawką. Dziś rano pojechałam do weterynarza, który jest polecany/rekomendowany przez Forum. Pani nie błądziła dając zastrzyki po omacku tylko zaczęła od USG, potem badanie krwi, które były b. złe (min. wynik ALP 402 przy normach 55-108) i diagnoza: wątroba i nerki praktycznie nie pracują, świnka bardzo się męczy i propozycja szybkiej eutanazji. Nie takiej diagnozy oczekiwałam, ale nie chciałam męczyć mojej Mimi, z takimi wynikami pewnie męczyła się i tak już od kilku dni. Ponieważ nie dawało mi spokoju skąd takie wyniki, Pani poinformowała mnie, iż pewnie się czymś zatruła ale aby upewnić się na 100% jaka jest przyczyna to tylko przez sekcję. Na sekcję się nie zdecydowałam, ale siedzę w pracy i cały czas mi chodzi po głowie co mogłaby zjeść aby ją to zabiło? Jadła owoce, warzywa, nać z marchwi, nać pietruszki - wszystko ze sklepu. Karma była zazwyczaj Versala-laga cripsy, ostatnio Vitapol.
Przede mną jeszcze powrót do domu i poinformowanie dzieci. A mi zaraz głowa pęknie, bo w głowie mam cały czas obraz jak ona leży spokojnie z tymi otwartymi oczkami, taka spokojna. Zaproponowano mi abym ją zostawiła, oni się resztą zajmą. I teraz chodzi mi po głowie czy dobrze zrobiłam, czy nie zadzwonić tam i powiedzieć, że jednak ją zabiorę bo chcemy wspólnie z dziećmi ją pochować w lasku pod naszym domem