Hej, piszę tutaj z wielkim żalem i smutkiem, ze łzami w oczach...
Moja ukochana pięcioletnia Flo odeszła... prawdopodobnie był to udar cieplny ale możliwe, że nie była to jedyna przyczyna. Wczoraj wieczorem zauważyłam, że mało je. Coś podskubywała, dużo piła. Zachowywała się normalnie, też ze swoją prosią współlokatorką urządzały mi codzienny mruczący koncert na dobry sen. Nie działo się nic więcej. Zdecydowałam, że dzisiaj jeszcze będę ją obserwować i pojadę do weterynarza. Rano Florka poskubała natkę, później się na niej położyła i leżąc skubała. To, że leży nie wzbudziło moich podejrzeń, ponieważ ta świnka bardzo lubiła wykładać się na wszystkim i było to dla niej naturalne. Pod wieczór zobaczyłam, że niby leży jak zwykle ale jak ją pogłaskałam, a ona nie uciekła, wtedy zapaliła się czerwona lampka... Flo nigdy nie lubiła głaskania i raczej od niego uciekała, pozwalała się głaskać tylko wtedy kiedy miała na to ochotę i okazywała to poprzez zaczepiania mojej ręki w porze karmienia. Wtedy właśnie poczułam, że jest bardzo gorąca. Od razu wyszukałam objawy udaru cieplnego, zgadzały się wszystkie co do jednego. Szybko zareagowałam, skropiłam ją wodą i obłożyłam mokrą ściereczką, aby zbyć temperaturę ciała. Dodatkowo, położyłam ją na chłodnych kafelkach. W tym samym czasie zaczęliśmy z chłopakiem szukać otwartej kliniki weterynaryjnej. Wszystkie co do jednej były zamknięte (była godzina około 20:30, większość klinik była otwarta do 20:00), niestety w Białymstoku nie ma żadnego SORu weterynaryjnego. W panice i pełna łez zadzwoniłam do kliniki w warszawie błagać o radę. Podano mi numer do kliniki, która ma dyżury 24h i w sytuacjach zagrożenia życia zwierzęcia, jest możliwość ściągnięcia lekarza do kliniki. Dodatkowo, warszawska klinika zaproponowała, że jeżeli weterynarz, który nas przyjmie nie będzie specjalizował się w zwierzętach egzotycznych, mogą służyć poradą telefoniczną. Od razu skorzystaliśmy, pojechaliśmy na miejsce. Po konsultacji lekarskiej i konsultacji między lekarzami powiedziano nam, że prosiaczek jest w stanie fatalnym, a jego rokowania są złe w kierunku bardzo złych. Zostało nam wymienione kilka prawdopodobnych chorób i przypadków, które świnka może mieć, w tym wylew w mózgu, choroby wątroby ze względu na lekko pożółkłe białka w oczach, skręconych jelitach kiedyś, które teraz się odkręciły i jeszcze kilka innych. Jednak były to tylko spekulacje bez możliwości ich potwierdzenia. Już u weterynarza, świnka nie reagowała na niektóre bodźce więc podejrzewano również choroby neurologiczne, jednak do momentu ataku była bardzo żywą i ruchliwą świnką. Nic nie wskazywało na te choroby z mojej strony ale ja nie jestem lekarzem. Temperatura ciała wynosiła 38,5*C. Niestety jeżeli chodzi o zmierzenie cukru, świnka była nakłuwana w kilku miejscach, jednak nie dało się pobrać ani kropli krwi. Flo parokrotnie miałam wrażenie, że próbuje się podnieść - przekręcała się z leżenia przednimi łapkami jednak mimo pomocy nie była w stanie zrobić tego samego z tylnymi więc podejrzewam, że mogło dojść do częściowego niedowładu. Zostałam postawiona przed decyzją: czy zabieram świnkę na noc i liczę na cud czy skracam jej mękę i wysyłam ją za tęczowy mostek. Podjęłam ciężką i łamiącą moje serce decyzje, ale nie mogłam postąpić inaczej...
Oprócz Flo, mam teraz jeszcze 3 piękne samiczki prosiaczki. Flo mieszkała ze złotowłosą Suzie, Klara i Felicja żyją razem (tylko teraz ze względu na to, że Fela jest tydzień po zabiegu ścinania ząbków są oddzielnie, żebym miała pewność, że zjada coś sama, a nie że wszystko pochłania Klarka). Nie mogę w ogóle patrzeć w stronę Suzie. Serce mi pęka. Suzie i Flo, żyły razem od zawsze, Flo jest jej mamą. Widzę, że Suzana nie wie co się stało. Boje się, że się załamie, przestanie jeść, zrobi się osowiała i z tęsknoty za Florką również odejdzie... Czy powinnam je połączyć? Wcześniej nie żyły razem ponieważ Florka tolerowała tylko Suzie, a resztę atakowała. Suzie raczej nie należy do agresywnych ale boje się jej reakcji na taką zmianę. Czy powinnam dać jej czas na pobycie samą czy jednak nie czekać i próbować je łączyć? Boję się strasznie, że dojdzie do tragedii. Wszystkie świnki są w podobnym wieku, Suzie ma 4,5 roku, Fela i Klara 4 latka. Co mam robić?
Błagam poradźcie, nie zniosę odejścia kolejnego prosiaczka
Biegaj ile sił w łapkach Florciu, po ogórkowych górach i marchewkowych lasach. Cudowna Prosia na zawsze w moim serduszku <3