Świnki morskie forum / Cavia.pl

Joker81 - Ty Chłopie ogarnij się. Sam sobie mieszkaj w garażu zimą. Co Ty w ogóle z tymi Caviakami wyprawiasz? O co Ci chodzi? Będziesz je zjadał, czy co? Ile świnek zamierzasz mieć w swojej "hodowli" i po co? Wkurzyłeś mnie.

Super, że była jedna, a teraz są dwie!!! To dopiero kilka dni, więc wszystko nowe. Moje Świnkowe nigdy (nawet w stresie) nie umiały się oprzeć zapachowi zielonego ogórka i natki pietruszki. Na to można je zawsze skusić. No ale Świnek każdy musi jeść, a jeżeli nie je nic przez cały dzień, to może ozn...

A co to z tym bananem za problem? Chyba dajesz im coś innego też do jedzenia? Ogórek - ze skórką, bo ją objadają w pierwszej kolejności, tak samo pomidor. Różnie jest z marchewką, czasem wola ze skórką, a czasem bez. To samo pietruszka i burak. Oczywiście jeżeli ze skórką, to umyte dokładnie. Ja myś...

Moje potrafią się zajadać jakimś warzywem lub karmą, a następnego dnia depczą po tym i nawet nie ugryzą kawałka. Poza pietruszką i ogórkiem nie ma żadnych HITÓW. Nudzi im się wszystko i trzeba się z tym pogodzić. Pozdrawiam.

Ja próbowałem swoim swinkowym coraz wyżej podwieszać hamaczki, w których uwielbiają spać. Zyskiwałem tym samym dla nich przestrzeń w klatce, bo wydawało mi się, ze nie lubią się "kulić" pod hamakami. Z tych doświadczeń wynika, że nawet LUL - świnek "przy kości" potrafi się wybić ...

No właśnie takie są one!!! Ale z drugiej strony, to jest coś, co bardzo w nich kocham: no czasem trzeba obciąć pazurki, wyczesać itp. No i to jest u nich fajne, że protesty straszne i kwiczenie (robię wszystko co możliwe, żeby nie panikowały) ale żeby nie wiem jaka rozpacz i tragedia, to po 15 minut...

Ja Wam wszystkim dziękuję i takich właśnie konkretów oczekiwałem. Wniosek jest jednak niepokojący: może się choróbsko z powietrza zapętać???!!!! My unikamy wszelkich kontaktów z innymi zwierzątkami, myjemy ręce itd. Jak patrzę na te buszujące caviaki, to grozą mnie napawa myśl o chorobach wszelakich...

Cześć! Jak no i o co? Moje: Engi i Lulek były nauczone, przyzwyczajone, że wpadam do nich około południa i cos dobrego dosypuję do misek. Gdy się zdarzało, że nie mogłem się wyrwać, albo nawet później wracałem do domu, to po otworzeniu lodówki nie było żadnego pipipi i tylko cicho leżały pod kaloryf...

No ten mój kolega, to księdzem nie jest. No i się przyznam, że po niego jednak wyszedłem. Ale potem było spoko, żadnego raczej strachu, a ciekawość. Oczywiście nie dały się łapać, czy głaskać, ale co chwile z kąta któryś pyszczek się wychylał i podglądał i nawęszał. Nie wydaje mi się jednak, żeby te...

kurcze - tyle się napisałem, a system mnie wylogował i teraz nie będę tego powtarzał. Nie można coś z tym zrobić?