Pewnie zostanę zrugany za to co się stało, no ale tak czy siak już za późno.
---
Poszedłem do zoologicznego po karmę dla prosiaka.
Wybrałem co miałem wybrać i poszedłem do kasy, a że była kolejka i obok kas wszelakie ptactwo i gryzonie. Zacząłem się im przyglądać. Uwagę moją przykuł jeden świniak. Wszystkie starały się odpocząć przy ogólnym hałasie jakie wywoływało pierzaste towarzystwo, ale nie jeden. Ten krążył, dreptał, podjadał, cieszył się jak małe dziecko bateryjką mimo iż było 6 czy 7 lokatorów na połowie metra kwadratowego. Stałem tak dłuższy czas przyglądając się jemu i kilku innym świnkom, podszedłem do kasy i powiedziałem, że chcę zobaczyć tego malca. Z rąk nie uciekał, palce oblizał i podgryzał, na pierwszy rzut oka wydał się samcem. I tak wylądował u mnie w domu.
Imienia jeszcze nie posiada, ale chyba zostanie to co w żartach nadała mu je moja mama "No Name".

Obawiałem się reakcji 'starego', puściłem je razem na podłodze, młody gonił do niego, wąchał mu 4 litery, pchał się do boku i wtulał, a mój głupiec, ani nie chciał się zaprzyjaźnić, ani mu zrobić krzywdy. Uciekał od niego jak od cytryny bądź odkurzacza(gdy był młody, teraz dopóki rura jest metr od niego jest ok). Młody gonił za nim, podgryzał go i lizał zad, a ten w długą po pokoju. Później zainteresował się nim trochę, wyczyścił młodemu uszy, przestawił go kilka razy. Na kolanach doszło do czegoś nie oczekiwanego. Mianowicie No Name chował się pod Chrumka.


Uznałem, że skoro siedzą tak spokojnie na kolanach to i wysiedzą w klatce. Najpierw schowałem dużego przez co zaczął się gorączkować i piszczeć, a później No Name'a i był spokój. Teraz podzielili sobie klatkę, stary pilnuje poidła, młody miski.

Młody i tak biega za nim, i się wtula gdy ma okazje.
Chrumek ma 5 lat, myślałem, że się będzie cieszył z nowego kolegi, a jak na razie wygląda na to, że go olewa. Wychowywał się sam, mam go od małego, wcześniej był w boksie z królami, zaszczuty w kącie jak go brałem. Może się zaprzyjaźnią za jakiś czas.