Dawno się odzywałam, bo w sumie nie robiłam zdjęć, nie miałam czasu ani nic i jakoś tak wychodziło. No i teraz w sumie nie ma się czym chwalić ani czego podziwiać, ale jeśli kogoś to interesuje, to Xsara dzisiaj drugi raz zaliczyła weterynarza - drugi raz w ciągu doby...
Wczoraj siedzę sobie u kumpeli w szpitalu, dzwoni do mnie mama - "właśnie wracam z Xsarą od weterynarza. Zabrałam, bo nie kwiczała takim swoim głosem jak zawsze, tylko tak jakby nie mogła tego głosu wydobyć. Jakby głos straciła, no tak jak ludzie tracą. Weterynarz powiedział, że ma zapalenie płuc i dostała zastrzyk, jutro na drugi jedziemy". Wróciłam do domu, do świnki przyszłam, leżała sobie spokojnie i troszkę jej się polepszyło. Koło 23 patrzę do klatki, a tam na materiale, na którym ona leżała, są trzy czerwone plamki, o średnicy około 0.5 - 1 cm. Mama stwierdziła, że to po tym zastrzyku mogła zachlapać, bo mama świnkę od razu po zastrzyku w to owinęła i przywiozła do domu. Uwierzyłam. Jeszcze pogadaliśmy o tej wizycie u weterynarza, to mama powiedziała, że lekarz osłuchał tylko i od razu powiedział że zapalenie płuc, podał antybiotyk i kazał przyjechać nazajutrz. Poszliśmy spać. Rano wstałam do szkoły, wszystko było okej. O 11 dzwoni mama, że ze świnką jest bardzo źle, że pojawiło się więcej tych czerwonych plam i trzeba z nią jechać do jakiejś lecznicy czy kliniki, że mam znaleźć adresy jakichś dobrych lecznic dla gryzoni i małych zwierząt. Wyszłam z lekcji, poleciałam do czytelni, wyszukałam. Spisałam kilka adresów, ale w końcu zdecydowaliśmy się na lecznicę na ulicy Duńskiej 33 A (Szczecin), nazywa się "Lecznica Małych Zwierząt", nie wiem czy ktoś korzystał z usług czy nie. Przyjechałam najpierw ja (gnałam prosto ze szkoły), i tata urwał się z pracy, wziął świnkę z domu i przyjechał tam. Akurat pani doktor była wolna, więc weszliśmy do gabinetu. Zważyła, spytała o zachowanie świnki, wiek, podstawowe informacje etc, no i powiedziałam - od dwóch - trzech dni nie je (to nie tak że widziałam że nie je i nic z tym nie robiłam, nie bierzcie mnie za jakiegoś kata czy że lubię sobie zwierzaki pomęczyć, po prostu nie ja w tych dniach zajmowałam się świnką, czuwał nad nią ktoś inny - była w domu oczywiście - i nie zwróciłam na to uwagi, poza tym zjadała sałatę jak jej dawałam więc nie zauważyłam, żeby nie jadła), powiedziałam o wczorajszej wizycie u weterynarza, o tej krwi. Pani bardzo dokładnie obadała świnkę - powiedziała, że płuca są czyste, że to zapalenie górnych dróg oddechowych. Oprócz tego ostre zapalenie pęcherza lub zapalenie macicy - nie była w stanie zdiagnozować, bo ja nie byłam w stanie powiedzieć, czy kał jest z krwią czy nie. Zaczęłyśmy podejrzewać, że te czerwone plamy mogły być biegunką. Zmierzyła temperaturę - 32 stopnie...świnki powinny mieć tak 36-38, bardziej bliżej tej wyższej granicy. Do tego powiedziała, że świnka ma straszne niedobory, no ale też co się dziwić po takim czasie niejedzenia...powiedziała, że jak na takiego maluszka (Xsara waży tylko 0,8 kg, a ma 3-4 lata) to dzień niejedzenia to dużo, a co dopiero 3 dni...podała jej dwie kroplówki, antybiotyk i jeszcze jeden zastrzyk wzmacniający organizm + witaminę C. Powiedziała, że na razie nie będzie mnie zasypywać lekami do kupienia i podawania w domu, że mam przyjeżdżać jeszcze jutro i pojutrze i w poniedziałek i wtedy zacznę leczyć już na spokojnie w domu, samodzielnie podawać leki, antybiotyk i tak dalej. Że jak na razie w lecznicy będziemy leczyć, żeby wyprowadzić z tego najgorszego stanu. Dodała, że jeszcze ząbki są minimalnie przerośnięte, ale nie przeszkadzają w jedzeniu, więc to nie jest powód niejedzenia. I że są przebarwione i zajmiemy się tym po poniedziałku, jak ona dojdzie trochę do siebie. Dzisiaj próbowała się nimi zająć, ale Xsara była za słaba żeby dać radę...dała sobie tylko zajrzeć do paszczy i powyciągać spomiędzy tylnych ząbków kłąbki sierści i taką mazistą wydzielinę...pani nie powiedziała co to jest ta wydzielina, ale myślę, że ma to związek właśnie z zapaleniem górnych dróg oddechowych. Powiedziała tylko, że to nie jest tak groźne jak reszta i jak na razie tylko oczyścimy i zostawimy, bo są ważniejsze rzeczy, a ona jest za słaba na dokładne oczyszczanie tam wszystkiego i oglądanie i leczenie tego. Żeby jak na razie odżywić organizm, wtedy będziemy działać dalej.
Zalecenia - muszę podawać codziennie 1/2 ampułki probiotyku (osłonowo na przewód pokarmowy ze względu na antybiotyk), ogrzewać, no i karmić taką specjalną karmą ratunkową, którą mi dała w saszetce 20 g. Nazywa się RodiCare instant czy coś takiego. Karmić często ale małymi porcjami, i tak robię. Co godzinę - półtorej zmieniam butelkę/termofor z ciepłą wodą i jednocześnie na karmienie ją biorę.
Strasznie się martwię, ale mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze. No, to właśnie to u nas...