Wczoraj wieczorem nastąpil jeden, pierwszy, malusi krok do przodu w oswajaniu świnek... wsadziłam rękę do klatki po miskę, popłoch, panika wiadomo... zaczęły piszczeć jak wyciągnęłam rekę z klatki z miską, więc się domyśliłam, że się cieszą, że bądą jeść.... i jak nakładałam sianko do miski to podeszły obydwa szkraby do najbliższej mnie ściany klatki i oparły przednie łapki na brzegu kuwety i obserwoały jak tego sianka nakładam..... i ja takie mamonty momentalnie wyłapuję

, że nie siedziały nieruchomo i nie "umierały ze strachu" tylko pierwszy raz wykazały jakieś takie pozytywne zainteresowanie tym, że zabrałam im miskę

Strasznie miłe to było, że jednak jakiś mały progres się pojawił od tych kilku dni. Oczywiście ja wiem jak to ze świnkami jest... jeden krok do przodu, dwa do tyłu, więc dziś jak podnosiłam sie z łóżka to znów dzika panika i popłoch w klatce, ale ja wiem, że takich pozytywnych, małych przejawów oswajania będzie coraz więcej i bedą występować coraz częściej, więc się cieszę

Pozdrawiam serdecznie: J.
Jolka.
"Z życiem jest jak ze sztuką w teatrze, nie ważne jak długo trwa, lecz jak jest zagrana".
"Oświęcim zaczyna się wszędzie tam gdzie człowiek widząc rzeźnię, myśli: to tylko zwierzęta".