Długo się zbierałam, żeby napisać o mojej wielkiej miłości, jaką są fretki. No ale w końcu od tego jest ten dział, żeby chwalić się swoimi nieświnkowymi zwierzakami. Życzę miłego czytania, będzie długie, bo o fretkach mogę duuużo pisać
Tak więc oto moja historia
:
Zanim w moim domu pojawiła się pierwsza fretka przez 6 lat starałam się przekonać rodziców, żeby kupili mi takiego sierściucha. W tym czasie czytałam wszystko co się da na ich temat, zanudzałam rodziców codziennym marudzeniem jakie to są wspaniałe zwierzęta. Nawet w podstawówce w każdym wypracowaniu umieszczałam fretkę. Strasznie zachorowałam na futrzaka.
Pierwszy raz fretkę widziałam w wieku około 3 lat. Pamiętam, szłam z mamą i siostrą (ona w wózku jechała) na działkę. Dziewczyna stała z grupką znajomych, a na smyczy miała fretkę. Wtedy chyba jeszcze mnie tak nie wzięło. Ale to przyszło tak nagle, chyba jak oglądałam Gliniarza w przedszkolu straciłam głowę kompletnie.
Długo chodziłam po sklepach zoologicznych, ale bez rezultatu. Ale przyszedł czas, że fretki zaczęły pojawiać się w sklepach. Drogie były. Odwiedzałam freciszony codziennie. Chyba mnie powoli rozpoznawali sprzedawcy
. Nie stać mnie było wtedy na fretkę, rodzili nie chcieli mi pożyczyć pieniędzy. Uważali, że jestem nienormalna
. Ale na szczęście w końcu przyszły 18 urodziny
. Dostałam trochę pieniędzy. Dowiedziałam się od kolegi gdzie jest ferma fretek (akurat tak się złożyło, że ferma była na wiosce gdzie mieszka chrzestna mojej siostry, a akurat w lipcu rodzice mieli ją tam zawieźć na wakacje). Zadzwoniłam więc do hodowcy i się z nim umówiłam na widzenie. Okazało się, że chrzestna siorki pracowała kiedyś na tej fermie, więc miałam znajomości
Wybrałam sobie jedną fretkę. Miała być samiczką (ale jak potem się okazało był samcem). Alfik był wyjątkowy. Jako jedyny z miotu był biały z piaskowymi łapkami i ogonem. Reszta rodzeństwa była tchórzowata. Właśnie o takim cynamonu marzyłam.
To są zdjęcia Alfika:
Kiedy Alfika wzięłam ze sobą był naprawdę bardzo mały (trochę za wcześnie zabrałam go od mamy, ale jechałam po niego 220 km, nie mogłam wrócić bez niego). Był ze mną na dobre i na złe. Wyrósł z niego przepiękny mężczyzna. Niestety nie doczekał się potomstwa
szkoda, bo miałabym teraz po nim pamiątkę ;( . Był z niego straszny agresorem. Tak w skrócie pisząc, to nie gryzł tylko mnie
A tak: cała rodzina, znajomi, obcy, psy, koty, inne fretki
Alfik nie miał dla nich litości
Nadal strasznie za nim tęsknię
W sierpniu 2005r musiałam jechać do Niemiec, zostawiłam Alfa pod opieką znajomych, którzy też mają fretkę. Puścili oba futra, żeby pobiegały sobie po mieszkaniu, ale nie zamknęli okna. Mój Alfik niestety był bardzo skoczny i ciekawski. Skakał po wszystkim co się dało (kanapy, szafy, itp.). Prawdopodobnie uciekł przez okno (no bo niby jakby inaczej to zrobił?). Na pocieszenie znajomi odkupili mi drugiego samca Bajzla. Nie przepadałam za nim na początku. Zastąpił miejsce mojego kochanego Alfa. Czułam, że go zdradzam. Nowy fredek przez kilka dni nie miał imienia, nawet nie chciało mi się myśleć. A do tego strasznie gryzł, bałam się go. Na szczęście czas leczy rany
Bajzel zaczął się przyzwyczajać, mniej gryzł po nosie i rękach, aż w końcu zupełnie przestał używać ząbków. Tak naprawdę to ja go pokochałam od pierwszego dnia jak do mnie trafił, tylko nie chciałam się do tego przyznać
Teraz nie wyobrażam sobie bez niego życia, chociaż nadal wracając do domu rozglądam się, czy nie błąka się jakiś rudzielec
Tyle czasu minęło, a ja wciąż mam nadzieję, że Alfik do mnie wróci.
Bajzel obecnie ma 19 miesięcy. Jest kastratem. Straszny z niego pieszczoch. Na spacerach daje się głaskać każdemu i próbuje wciskać się wszystkim na kolana
Hehe ile moje ręce się nacierpiały, żeby do takiego stanu doprowadzić
Na zakończenie powiem, że nie polecam fretek
. Uważam, że nie jest to zwierze dla każdego. Trzeba naprawdę znać się na fretkach, żeby pozwolić sobie na takie zwierzątko. Małe fretki strasznie gryzą, zanim się przyzwyczają,
(jest więcej takich zdjęc
)
często nie trafiają do kuwety, wykopują kwiatki,
obgryzają buty (szczególnie skórzane i te ciężkie, np. glany), mogą niszczyć niektóre meble,
rozwalają rzeczy w szafie. Poza tym wcisną się w każdy kąt. Mieszkanie naprawdę musi być bardzo dobrze zabezpieczone
szczególnie jak ma się gryzonie w domu. Bo taki gryzoń może stanowić dla fretki świetną przekąskę, bo nie można zapominać, że fretka to drapieżnik i przede wszystkim powinna jeść mięso. Acha i co roku trzeba ogona zaszczepić.
Z resztą jak macie jakieś pytania, to piszcie. Postaram się w miarę możliwości odpowiedzieć.
PS. Zdjęcia ze zniszczeń wzięte są z Fretkorum i tam też można znaleźć więcej tego typu zdjęć