
Jestem studentką z okolic Krakowa i mam jednego prosiaczka. A właściwie Panią Prosiaczkową, zwaną Chrmukadełkiem bądź Pierdziochem. W papierach u weta ma zapisane Sonia, ale nikt tak do niej nie mówi.
Kilka lat temu moja młodsza siostra miała jednego prosiaka, straszy rozrabiaka to był, czupryna niczym Elvis i jak się dobrze nie przyjrzało, to można było pomylić przód świnki z tyłem.

W wakacje dwa lata temu kupiłyśmy nową świnkę. Znaczy rodzice kupili ją siostrze, ja od kilku lat mam myszoskoczki (zostały mi dwa i nie planuję sprowadzać nowych, wszystkie były hodowlane). Siostra kilka dni później pojechała na obóz, a świniak zamieszkał ze mną, co by mu smutno samemu w pokoju nie było. Maleństwo to było, na dłoni się mieściła. Alergia siostry się pogłębiła niestety i Pierdzioszek został ze mną do teraz.

Uwielbiam ją, ale też denerwuje mnie jej "stacjonarność". Najlepiej to siedzieć w jednym miejscu i jeść, nie ma mowy o wybiegach. Wystarczy ją wyjąć z terrarium i postawić na podłodze (nie ważne czy mój pokój, czy na trawkę do ogrodu), wyjść z pomieszczenia na jakiś czas, po powrocie dalej będzie siedziała w tym samym miejscu. Nawet zachęta w postaci ulubionej zieleniny nie zmusi ją do ruchu. Wyciągnie się na długość, ile się da, ale kroku już nie zrobi. A po terrarium sobie chadza, chociaż widzę, że ma upatrzony jeden kąt i tam najchętniej siedzi. Wiadome jest, że jak ktoś się za wiele nie rusza, to potem grubasek jest.
Za to gaduła jest z niej duża. Jak zapuści swoje donośne "kwiiii kwiiiii kwiiiii", to chyba ją sąsiedzi w domku obok słyszą.

Jeszcze tak a propo tego terrarium, żebyście mnie na wstępie nie zlinczowali. W terrarium wcześniej mieszkały myszoskoczki i jest przerabiane. To nie takie szklane pudło dla gadów. Prowadnice od drzwi przesuwnych są wymienione z plastików (zakazane u myszoli!) i metalowe, a same drzwi to kratka o oczkach 1cm x 1cm w metalowej ramie. Także cyrkulacja powietrza świetna, widoku na pokój nic nie zasłania.

Tak sobie myślę.. Może jak wrócę z wakacji (czyli połowa września, teraz wyjeżdżam sama i zwierzakami opiekują się rodzice, potem jadę z rodziną i zwierzaki idą do chłopaka), sprowadzić jej koleżankę? Może by się zaczęła ruszać? Szukałam kogoś z okolic Krakowa, na tablicy natrafiłam na takie ogłoszenie, jedno z kilku od tej samej osoby. http://tablica.pl/oferta/swinki-morskie-angora-z-domowej-hodowli-rezerwacja-ID3eIwp.html#5261c09f00. Tylko nie chcę, by to zabrzmiało jak reklama. Znacie tą osobę? Czy warto zabrać od niej świniaczka? Nie chciałabym napędzać domowych hodowli "na kasę".
Z drugiej strony boję się o łączenie. Nigdy nie widziałam, jak to przebiega u świnek morski, a łączenie myszoli często do najprzyjemniejszych nie należy.

A to zdjęcie:
