Czy w tym poście odnośnie Vitapolu była anegdotka, którą opowiedział mi mój pan weterynarz? Bo to całkiem zabawne było
Bardzo dużo innych osób podziela moje zdanie. Rośnie świadomość ludzi co do żywienia świnek, co mnie bardzo cieszy. Zaglądałam tu gościnnie zanim wreszcie się zarejestrowałam, poczytałam i sama też się nawróciłam. Vitapol to pył, dziwne kolorowe chrupki i ziarno, które jest tanie i stanowi wypełniacz. Myślałam, że to jest ok, bo mój ojciec odkąd pamiętam miał małą przydomową hodowlę królików na mięso i one właśnie były karmione m. in. różnymi ziarnami, czystymi, bez żadnych dodatków. Poza tym gryzonie jakoś tak dziwnie kojarzą się ze zbożami. Nie widziałam więc w tym nic złego, do tego produkty tej firmy są bardzo łatwo dostępne, można je dostać nawet w marketach czy składach budowlanych, w dziale dla zwierząt. Do tego ceny są kusząco niskie, bo u mnie w Mrówce PSB takie opakowanie 500 g a może nawet więcej kosztowało 5.50, w zoologicznym chyba 5.70 zł. Dla porównania: za 0,75 kg karmy, którą obecnie stosuję w tym ostatnim dawałam 16 zł, teraz stawiam na duże wory, które zamawiam w sieci, bo to bardziej ekonomiczne rozwiązanie.
Tymczasem ziarno ku zdziwieniu wielu osób nie jest dla świnki wcale taką naturalną i oczywistą rzeczą, jak by się mogło wydawać. Jej organizm nie jest przystosowany do jego trawienia. Jest straszliwie tuczące. Tak jak i dla ludzi. Rośnie liczba zwolenników diety bezzbożowej. Słyszałaś może kiedyś o ''pszennym brzuszku''? Ziarno uzależnia. Dopiero po głębszym przemyśleniu tematu doszło do mnie, że króliki dostawały je żeby szybko przybrać na wadze. Świnki w naszej kulturze są raczej z przeznaczeniem do miziania, chociaż w stronach, z których pochodzą hoduje się je na mięso. Tak, jedzą świnki tak jak my kurczaki i jest to dla nich czymś zupełnie normalnym. My swoich milusińskich tuczyć nie musimy, ba, powinniśmy tego unikać, bo to może prowadzić do różnych poważnych chorób i skutecznie skrócić życie świnki. A chyba powinno nam zależeć żeby żyły jak najdłużej? Nie tylko sama ''karma'' sypka jest fe ale też o ich kolby (nie dość, że zbożowe, przaśno- kolorowe, to jeszcze sklejone do kupy jakimś świństwem, może miodem? Gdzieś o tym słyszałam. Miód absolutnie nie zalicza się do diety świnek), ''hamburgery''
http://www.petspro.pl/resize.php?newX=500&image_file=./prods/955.jpg, ''rożki''
http://www.petspro.pl/resize.php?newX=500&image_file=./prods/956.jpg inne cuda z ich oferty, które są podejrzanie kolorowe i zawierają wyroby cukiernicze/piekarnicze. Śwince nie można nawet podać kawałka poczciwej suchej buły czy pajdy chleba, a co dopiero rożków jak do ludzkich lodów czy też biszkoptopodobnych ciasteczek. Ani dropsów jogurtowych, jagodowych czy tam cytrynowych. Syf, syf i bieda, źle dobrane proporcje. Takie produkty nie zapewnią zwierzęciu rzeczy potrzebnych do prawidłowego funkcjonowania. Nie jest to im absolutnie potrzebne do szczęścia.
Zamiast wydawać pieniądze na takie pierdoły, lepiej zainwestować w jakieś dobre pachnące sianko, może nawet z dodatkami. Nim mogą opychać się do oporu. O, albo w suszone zioła albo chipsy warzywne lub owocowe. Te ostatnie można zrobić samemu. Wystarczy umyć warzywko i przerobić je na paski za pomocą obieraczki. To się sprawdza w przypadku marchewki, jabłka, buraków... Kładziesz takie paski na papierze na kaloryferze i na następny dzień masz super przekąskę dla swoich milusińskich. Moje jedzą aż im się uszy trzęsą i gruchają uradowane jak gołębie. Sama suszę też kawałki warzyw, których nie dojedzą. Kroję je na mniejsze części i wrzucam na kaloryfer, a potem podaję je w tej, zmienionej nieco, formie. Trzeba sposobem
Nie lubię, jak coś się marnuje.
Bardzo prawdopodobne, że Twoi chłopcy jechali w sklepie tylko na tym i na sianie. Nie oszukujmy się, ''to jest BYZNES'', sprzedawcy tną koszty jak mogą. Nie faszeruj ich tym dłużej, kup coś lepszego i zacznij podawać po trochu, stopniowo zwiększając dawkę. Ze swojej strony mogę polecić markę Versele Laga i ich Cavię Nature. Ma bardzo atrakcyjny skład, przyjemny, roślinny, trochę herbaciany zapach, jest wydajna i z tego, co widzę bardzo lubiana przez świnki. Możesz na początek kupić mniejsze opakowanie, bo są róże gramatury, chyba nawet od 0,25 kg do 10 kilogramowych worów. Można też nabyć na wagę. Tylko wtedy taką prześwitującą torebkę trzymaj z daleka od słońca i wilgoci. Ostatnio z moim chłopakiem zaparkowaliśmy pod zoologicznym, z którego mam Bonifacego. Nie mogłam oczywiście przejść obojętnie i zaciągnęłam tam mojego biednego TŻ-a. Pani nas rozpoznała, zapytała, jak tam się świnka chowa. Oprócz nas w sklepie nie było nikogo, gawędziliśmy sobie swobodnie, rozglądałam się z zapałem po półkach. I nagle dostrzegłam inny produkt VL- Cavię Complete. Skusiłam się, bo właśnie skończyła nam się paczka CN, a ten 10- kilogramowy wór jakoś strasznie się wlecze i dojść nie może. Było to opakowanie poniżej kilograma, zapłaciłam 15 zł. Sama torebka jest bardzo atrakcyjnie zaprojektowana, z tyłu są dołączone informacje o diecie i żywieniu świnek. Do tego wyposażona jest w ''strunę'', dzięki czemu można ją otwierać i zamykać niezliczoną ilość razy, czego nie ma w Cavii Nature, do której musiałam dokupić sobie pojemnik żeby nie wietrzała. W przeciwieństwie do CN Complete ma formę granulatu, kształtem przypominającego trochę drewniany żwirek. To uniemożliwia spryciarzom wyjadanie najsmaczniejszych kąsków, a nawet jak coś się wysypie bardzo łatwo jest to pozbierać. Tę karmę również pałaszują z wielkim zapałem. Koko bierze sobie po 1 pałeczce w łapki i skubie jak chomiczek, Biszkopt zjada pałeczkę, leci doić z poidełka, je, doi, je, doi i tak w kółko. A Bonifacego trudno jest oderwać do michy jak już się ''przyssie'' ;P Nie wiem w sumie, która smakuje im bardziej. Chyba będę stosować obie. Podobno świnki niektórych jedną lubią, drugiej nie znoszą. I na odwrót. Moja chlewnia jest mało grymaśna
Wiesz, po świnkach z zoologicznego nie ma się co spodziewać czystości i 100 % zgodności ze standardem rasy (jeśli jesteś ciekawa, co to takiego, zajrzyj tutaj:
http://ccpklub.pl/standard.html) Tak na dobrą sprawę wszystkie świnki ze sklepów czy pseudohodowli nie mogą być uznawane za przedstawiciela swojej rasy, tylko za coś w jej ''typie'', na podstawie cech wyglądu, jakie posiada. I tak np. moja Koko jest w typie peruwianki, a Bonifacy w typie coroneta. Tylko o Biszkopcie możemy powiedzieć, że jest rasy sheltie, bo posiada rodowód. O pochodzeniu świnek z zoologicznego nie wiemy nic, mogą być miksami najróżniejszych przodków. I tak Twój rozetkowy chłopiec może mieć dłuższą grzywkę (u malucha ''rozetki'', którego dostałam na urodziny też zauważyłam wzrost tej kępki włosów na głowie, niestety co by było dalej się nie dowiemy, bo odszedł nagle, równo po 2 miesiącach pobytu u mnie, prawdopodobnie jakiś zator i wylew) lub też mieć w przodach peruwiankę. Moja świnka-seniorka była taka. Miała jednocześnie rozetki na grzbiecie, jak i dłuższą grzywkę i 3 długaśne włosy na krzyż na kuprze, takie popłuczyny po trenie
Panie z ZKwP nie wzbudziły we mnie ciepłych uczuć, ja w nich też nie. Gapiły się na mnie jak na totalną idiotkę, kiedy przychodziłam znowu do ich biurka o coś zapytać. A podobno kto pyta nie błądzi...
@befana30-
albo taka w wersji pieczonej, po peruwiańsku