Maniek - to była moja druga świnka i pierwsza zarazem, która pochodziła z zoologa, w którym razem są trzymane samce i samice różnych gatunków <siostra kupiła zaciążonego chomika>, a świnki często są zbyt wcześniej zabrane od matki.
Świnka była u mnie miesiąc bez 2 dni, dostałam ją chorą. Na początku katar, potem kichanie, strasznie zaropiałe oczy, wypadająca sierść <miał łyse placki na grzbiecie>, potem biegunka. Byliśmy u weta, ale on nic nie pomógł, dał zastrzyk, a dzień potem Maniek umarł.
Trzymałam go razem z Darvinem, taką przygarniętą świnką, więc i jego zaraził; jednak ten się wygrzebał.
Luna i Orion też są niestety z zoologicznego, gdybym wcześniej zaczęła szukać różnych for, to wiedziałabym o adopcji i nie kupiła świnek z sklepie, głupia. Orion miał grzybicę na uchu, zaraził Lunę, ale po 2 tygodniach wszystko było już dobrze. <zmieniliśmy weterynarza> Miałam szczęście, że nie był to świerzb, różnie można trafić.
Lepiej adoptować świnki i wiedzieć od razu, jakie choroby przebyły, jak mniej więcej się zachowują i móc przede wszystkim dać im nowy dom.