
Lekarz dzwonił 2x i miał 2 dobre wiadomości, że świnka przeszła operację pomyślnie, że się wybudziła i że je sobie sianko i pokarm pooperacyjny i pije wodę. Byłam taka szczęśliwa. Następnego dnia kiedy byłam w drodze po nią zadzwonił mi że świnka nie żyje. Operacja okazała się za ciężka dla niej i jej serduszko nie wytrzymało więcej niż 12h po operacji.
Straciłam ją przez głupotę i nieumiejętność weterynarza, który nie umiał wymacać 5 centymetrowego GUZA! Jej strata jest dla mnie wyjątkowo bolesna, ponieważ była ze mną w najcięższych czasach mojego życia, kiedy wszyscy inni mnie opuścili, ona zawsze była ze mną, zawsze pocieszała i całowała mnie w usta. Była ze mną kiedy cierpiałam na depresję, kiedy moja rodzina była przeciwko mnie i kiedy mój chłopak mnie opuszczał. Była ze mną w każdym miejscu, gdzie byłam ja w każde wakacje. Witała mnie kwikaniem każdego dnia kiedy przychodziłam do domu.
Kiedy to piszę, znowu płaczę.
Pochowałam ją w miejscu które będę odwiedzać. Gdzie rosną niezapominajki. Nie zdążyła nawet zesztywnieć. Jej bezwładne ciałko okryłam jej ulubionym kocykiem i włożyłam do pudełka. Jej puste oczy patrzyły w dal.
Boli mnie to że nie zdążyłam być przy niej kiedy odchodziła z tego świata. Pewnie myślała że ją opuściłam. Zostawiłam ją w lecznicy wśród obcych zwierząt i ludzi i nie było mnie przy niej kiedy umierała. Ona była ze mną zawsze a ja nie byłam w stanie być przy niej w czasie śmierci. Nikt nie przypuszczał że wogóle coś takiego się stanie bo nawet po operacji była pełna życia, jadła, piła. Weterynarze byli zaskoczeni jej śmiercią bo rzadko się zdarza żeby świnki tak pomyślnie przechodziły operację i tak pomyślnie znosiły narkozę. Gdybym tylko wiedziała, że umiera. Natychmiast bym się tam zjawiła nawet o 3 w nocy! Niestety nikt się tego nie spodziewał,a ja nie zdążyłam po nią dojechać, zanim dostałam telefon. Nawet byłam tam o pół godziny za wcześnie bo nie mogłam się doczekać kiedy wezmę ją do domu. Niestety widocznie było już za późno, a cysty za duże, jej małe serduszko nie wytrzymało takiej wielkiej zmiany i braku prawie 10cm w jej brzuszku.
Żadna inna świnka mi jej nie zastąpi. Żadna świnka nie przeżyje już tego co ona ze mną przeżyła. Żadna inna świnka nie będzie myślała że jest skunksem i w trakcie zagrożenia sikała z góry w dół wszystko dookoła.
Dlaczego zawsze moje zwierzęta muszą umierać przedwcześnie? Dlaczego żaden weterynarz nie potrafi mi pomóc?!
Mój pies, zagryziony przez innego, zmarł również w nocy po operacji. Moja 1 świnka, złamała nóżkę i dostała biegunkę, straciła zęby i zmarła po 2 dniach bo weterynarze nawet nie wiedzieli co zrobić z jej nóżką. Moje 2 następne świnki umarły po 3 dniach na biegunkę mimo zastrzyków. Mój następny pies umarł bo weterynarze nie wiedzieli dlaczego dużo pije a nie ma cukru we krwi, zdechł w okropnych męczarniach z pomieszanymi zmysłami, piszcząc i chodząc w kółko bez celu, chodząc w miejsca gdzie zawsze chodził w górę w dół domu bez celu piszcząc i mając dziwne oczy. Dostawał padaczkę co 3h i uderzał głową w podłogę, jego łapy sztywniały. I co weterynarze zrobili?! NIC. Żaden nie potrafił im pomóc a u tak wielu już byłam.
Na przyszłość Wam powiem, nie ufajcie weterynarzom kiedy wasze serce podpowiada wam coś innego. Jeżeli czujecie że nadal jest coś nie tak że tak nie powinno być, czujecie że być może to coś innego, nie wahajcie się wydać fortuny na następne kilka wizyt i badań u kilku innych weterynarzy. Nigdy nie idźcie do tego samego który wam dał złą diagnozę.