Witam wszystkich,
Wczoraj w godzinach porannych zmarła nasza Iskierka...
Iskierka (samiczka) była z nami trzy tygodnie (miała około 3 miesiące).
Strasznie źle przeżyła to nasza siedmioletnia córka, z resztą ja niewiele lepiej . Przez ten czas Iskierka zdążyła stać się członkiem naszej rodziny i każdy zdążył ją przez ten czas pokochać... Córka cały czas powtarza, że ma miejsce dla Iskierki w swoim serduszku... A mi się po prostu serce kraja jak to słyszę. Sam też bardzo się przywiązałem do niej.
Mi jest strasznie przykro i mam straszne wyrzuty sumienia... Czy to może być moja wina?
Podawaliśmy jej przez ostatnie trzy dni z rzędu gruszkę w formie wyciętej i pokrojonej kostki wymiarów ok. 8mm x 8mm x 3mm. Czy to mogło do tego doprowadzić? Dodatkowo córka w sobotę jadła popcorn i chwilę później wzięła Iskierkę na ręce, może świnka zlizała trochę soli z palców i to też mogło źle wpłynąć na nią? No i nie wiem czy nie przedobrzyłem z witaminą C, bo na 300ml wody wlewałem ok. 2-3 kropelki (pani z zoologicznego zaleciła 1 kropelkę)... Dodatkowo codziennie dostawała niewielkie ilości ogórka, papryki czy marchewki (nie jednocześnie). Ewentualnie świnka chodziła sobie luzem po pokoju, więc czy jest szansa, że mogła zjeść coś przypadkowego (np. kawałek paprocha, okrucha itp.?)?
A może mogło to być jakieś schorzenie wrodzone? Albo była w ciąży (nie wiem jakim cudem, ale w sklepie zoologicznym była z inną świnką - płci tamtej nie znam)? Sam już nie wiem
Po za tymi trzema incydentami karmiona była wg zaleceń pani ze sklepu zoologicznego czyli codziennie świeże sianko + łyżeczka suchej karmy rano i wieczorem (były tam jakieś płatki, bodajże nasionka słonecznika, pestki dyni...). I zawsze dostęp do poidełka (wody ubywało ok. 50-100ml dziennie).
Iskierka jeszcze w sobotę wieczorem wesoło biegała na swoim kocyku i wesoło piskała, przez noc zjadła całą karmę (jedna łyżeczka tak jak pisałem wcześniej) a w niedzielę o 8 rano zastaliśmy ją jak leżała na boczku i tak co ok. 30 sekund kwikała (coś podobnego do czkawki). Szybko się zebraliśmy i mieliśmy jechać do weterynarza, ale dosłownie wsiadając do auta świnka przestała dawać oznaki życia...