Wczoraj nasz Ciapek odszedł. Od września 2017r nam chorował. A to przeziębienie a to nagłe schudnięcie, że aż kości było widać, a to zęby. W sumie ciągle coś, nawet ranki na łapkach mu się robiły. Ale zawsze jakoś wychodził z tego, mimo że nie chciał sam jeść (był karmiony przez nas na siłę). A wczoraj po prostu odszedł. Był specyficzną świnką, która sama nie ścierała sobie zębów i co miesiąc 50 zł u weta. Na leczenie wydaliśmy od września chyba coś około 700 zł. Po prostu takie przeciąganie życia zwierzaka. Do tego nigdy nie pił wody. Ani nie lubił wychodzić z klatki czy domku. Nie lubił się przytulać.
Nie będę pisać, że jest mi przykro, bo będzie nam go brakować, ale po takich wydatkach czujemy ulgę, bo od września to była męka.