Dziś dopiero się zalogowałam, choć świnkowe forumy znam od dawna. Od 2 dni ryczę jak bóbr. Zmarła jedna z naszych kochanych swineczek - Wągliczek. Po miesiącu walki o jego zdrowie ( niestety ostatecznej i jedynej diagnozy nie uzyskaliśmy, biedactwo przerobiło i antybiotyk i sterydy i obcinanie ząbków, wet rokładał ręce ). Najgorsze, że naprawdę była widoczna poprawa i myśleliśmy, ze świnek wyzdrowieje. Miał dopiero 2 lata (. I z cudownie zgranej parki została nam samotna świnka - o równie damskim imieniu Niedźwiedź ( były 2 samiczki ). Juz szukamy dla niej kolezanki. Narazie na szczęście mam urlop, dlatego świnek nie musi czuc się samotny. Kochany Niedźwiadek chodzi za mną krok w krok. Najgorsze w posiadaniu zwierzątek jest to, ze one odchodzą (/ No ale Wąglik odszedł za szybko. Ten ostatni miesiąc zbliżył nas jeszcze bardziej. Codzienne dokarmianie i pojenie, głaskanie i oglądanie, bieganie do weterynarza niemal codzinnie, przyglądanie sie czy wszystko jest ok. Radość z kazdej oznaki poprawy. Ehhhhh. I wszystko na nic:(.
Mam już swoje lata, ale świnki to najcudowniejsze pupliki, takie ufne, otwarte i wprowadzają tyle radości w dom.
Nie mogę się pogodzić, że Wagliczka już nie ma (((((((