Odeszły ode mnie dwie kochane świnki. Milka i Itachi. Pozwolę sobie skopiować kawałek wiadomości, którą napisałam do jednej z użytkowniczek. Domyślam się, że będą pytania dlaczego dwa prosiaczki odeszły praktycznie w tym samym czasie.
"Itachi odszedł z winy weterynarza, kiedy dostawał zastrzyk to baba prawdopodobnie wtłukła mu się w nerwy, bo stracił czucie we wszystkich kończynach. Po 10 minutach pobytu w domu zdechł okropnie się męcząc Milka...moją malutką Milkę dorwał jakiś okropny wirus. Żaden z weterynarzy nie chciał mi pomóc, tylko wyciągali ode mnie pieniądze nic nie robiąc. Miała ostrą biegunkę z krwią(to razem pokonałyśmy), dostała jakiegoś niedowładu, nie jadła nie piła...Od czwartku do wczoraj w nocy nie spałam i siedziałam z świnkami karmiąc je (w pewnym momencie Itaś też przestał jeść). Kiedy Itachi odszedł w niedziele i widziałam, że wszelka chęć walki w Milce zanikła to postanowiłam ją uśpić.. I znowu żaden z weterynarzy mi nie pomógł. Odmawiali. Milka odeszła o 1:27 wczoraj w nocy, męcząc się całe 40 minut.Itaś w niedzielę o 12:54."
Może kiedy z czasem dojdę do siebie to opiszę wam wszystko dokładniej. Teraz nie jestem w stanie.
Chciałam tylko powiedzieć, że jeśli ktoś mieszka w zachodniopomorskim, okolicach Szczecina (dokładnie to Nowogard) to nie liczcie na pomoc weterynarzy. I mała prośba: prosiłabym o nie pisanie komentarzy typu "powinnaś zrobić to...tamto...".
To mnie bardziej dobije niż pomoże. Przepraszam za tak długi post.
Itaś
Milka