Chciałam wam napisać bardzo smutną historię, którą moja przyjaciółka znalazła w internecie...
Opowiada Kaśka, która uratowała świnkę morską
"Uratowana z laboratorium..."
Zwierzęta typu myszy, chomiki i świnki morskie po doświadczeniach, jeżeli nie są "zatrute" to są sprzedawane do sklepów zoologicznych, gdzie idą na pokarm dla węży...
Taka świnka przeznaczona na pokarm dla węży kosztuje w Warszawie 10 zł, gdzie normalna ok. 50. Takie świnki nie nadają się do niczego innego jak do zjadania przez węże, gdyż sa panicznie przerażone, gryzą, rzucają się łamiąc sobie nogi w panice, boją się każdego szelestu, są schorowane, brudne, zaniedbane, czasem okaleczone.
Ja taką świnkę kupiłam ponieważ była ostatnia i właśnie jakiś palant chciał ja kupić dla swojego weża. Byłam pierwsza w kolejce. Długo pisac o niej i o tym co z nia miałam...
Rok czasu zwierze było dzikie i tak przerażone, że klatka prawie non stop była przykryta kocem żeby nie wariowała.Widok czegokolwiek typu człowiek, szelest, wejście kota do pokoju, odgłos spadającej kartki, powodowało że łamała sobie łapy i rozkrwawiała pyszczek waląc o klatkę w panice. Koszmar, tego nie da się opisac. Żeby posprzątać klatkę... horror... Wyjęcie jej z klatki to był istny cyrk. Każdą lapę miała złamaną po kilka razy bo niestety w domu nie da sie uniknąć szmerów, odgłosu spadającego przedmiotu czy szelestu gazety. Pomijając to jak się okaleczała ze strachu sama, to wzięłam ją w następującym stanie:
- wszy
- wszoły
- pchły
- grzybica
- pazury tak długie(nigdy nie obcinane, a świnka miała ok. 3 lat) że przebijały łapki i zwierze nie mogło stać
- zeby tak długie, że nie domykała pyszczka i język jej wisiał, przez co się śliniła
- zagłodzony ważył ok. 200 gram, sama skóra i kości
- zanik mięśni w okolicy penisa (mięśnia retraktor)
- zaropiałe oczy (trzy miesiące nic nie widział, ponieważ miał tak skatowane ślepki od wlewania do nich szamponu)
- awitaminoza
-wypadające futro - prawdopodobnie łysica
- grzybica pazurów (można mu było łamać je ręką)
- pasożyty wewnętrzne
- odwapnienie
- krzywica
- zniszczona psychika, zwieże tak przerażone, ze aż dzikie.
- w okolicach serduszka naliczyłam 78 małych strupków, miejsc z których miał pobieraną krew do badań (bez znieczulenia, prosto z serca).
Nie pamiętam co jeszcze...
W każdym razie jak go zanosiłam do weterynarza to się poważnie zastanawiałam czy nie lepiej uśpić...
Weterynarz nie wiedział od czego zacząć. Kosztowało mnie to pokaźną sumkę i leczenie trwało ok 1,5 roku.
Biedak pożył zaledwie 2 lata i zmarł w skutek rozdęcia brzuszka. Wieczorem było jeszcze ok, a w nocy go rozdęło i żaden lekarz nie dał rady pomóc. Rano padł. Do tej pory nie wiem od czego... Może siano było z czymś. Nie wiem... W każdym razie to było najcudowniejsze zwierzątko jakie miałam w życiu.
Był tak wdzięczny, tak kontaktowy że do tej pory za nim płaczę.
Po przeczytaniu tego rozpłakałam się
Długo zastanawiałam się czy napisać to na forum... W końcu sie zdecydowałam...
Naprawdę ludzka brutalność, przekracza wszelkie granice...