Wczoraj ,a właściwie to dzisiaj bo o godzinie 00.30 mój jedyny i najukochańszy świnek umarł mi na rękach. Starsi użytkownicy forum zapewne go pamiętają. Był bardzo pogodny i inteligentny. W moim sercu pozostała wielka dziura i bardzo ciężko jest mi pogodzić się z jego odejściem.
Luckiego zabiła choroba połączona ze starością. Wizyty u weterynarza , kroplówka ,zastrzyki, nic nie pomogło. Był za słaby żeby zwalczyć chorobę. Nie mógł jeść ,pić , chudł w oczach (przez jedną noc stracił 100g), wczoraj stracił też zdolność chodzenia. Tak na prawdę nie wiadomo jaka choroba go zjadała od środka, ale robiła to szybko.
Cieszę się że już nie cierpi bo przez ostatnie godziny jego życia nawet patrzenie na niego bolało.
Choć Lucky tak na prawdę nigdy mnie nie opuści to mam nadzieję że teraz bawi się z innymi świnkami na jakiejś pięknej, zielonej łączce gdzie nie istnieje cierpienie.
Żegnaj kochany