18 grudnia, odeszła moja kochana Tosiunia, miała 6 i pół roku, dzielnie się trzymała mimo tych wszystkich chorób z którymi się borykała, 2 lata wcześniej miała uraz tylnej nóżki i potem już ciężko jej się z nią chodziło, kilka miesięcy po tym, Tosi wyrósł ropień z którym walczyliśmy aż do jej śmierci, przez ropę wypadł jej przedni ząbek, Tosia miała również często nawracające zapalenie skóry łapek które też pielęgnowaliśmy, ale mimo tych wszystkich chorób dzielnie się trzymała i była wesołym zwierzaczkiem. W dniu śmierci Tosi byłam u Weta z powodu łapki, (zapalenie skóry łapek) łapka była napuchnięta i świnka nie miała apetytu jak zawsze, Wet dał jej antybiotyk i opatrzył łapkę, kazał przyjść po świętach,Wet mówił że przy wcześniejszej wizycie podejrzewał że świnka jest słabiutka, pytał ile ma lat, i nie chciał mnie straszyć. Wieczorem Tosia przewróciła się na bok! i nie miała siły wstać, wziełam ją szybko na ręce, próbowałam pomóc jej wstać na łapki, ale Tosia nie miała już siły, na chwilke ją położyłam i leżała tak biedna na boku i ruszała tylko łapkami, tak jak by chciała wstać. Z jednej strony nie chciałam jechać do Weta, bo domyślałam się co to ozacza, ale widziałam jak Tosiunia się męczy i nie mogłam być samolubna i myśleć tylko o sobie, ale o niej. Wet zbadał świnke i nie dał mi nadziei, choć w głębi duszy myślałam że być może wyzdrowieje, podał Tosi zastrzyk, po kilku minutach zbadał serduszko - przestało bić.Płakałam, Pan Wet też uronił łzy.
18 grudnia odeszła moja Kochana Świnka,
dziękuje ci za te wszystkie wspaniałe lata. Tęsknie za tobą bardzo, Będziesz zawsze w moim serduszku. Kocham cię Tosiu