Bunia [*]
: 27 lutego 2017, 18:25
Dwa tygodnie temu pożegnałam kochaną chocolate agouti - Bunię. Była ze mną niecały rok, lecz zdecydowanie była najkochańsza. Szybko została hersztem całej bandy, rządząc sprawiedliwie i dobrze. Była jak lew - dumna, dostojna i odważna. Nie przepadała jednak za towarzystwem, lubiła za to eksplorację, suchą karmę i sianko. Czasem tylko jabłka poskubała. Kupiłam ją pod koniec marca 2016 roku, miała wtedy na oko trzy msc. Niestety bardzo wolno przybierała na wadze i nie rosła, co wydawało się podejrzane. Na początku lipca zachorowała. Do weta chodziłam dwa razy w tygodniu przez pewien czas - biedna świnka przyjęła łącznie osiem zastrzyków. Na szczęście szybko jej się polepszyło. Podczas choroby schudła jeszcze bardziej, kostki były bardzo dobrze wyczuwalne. Powrót do normalnej wagi zajął jej około dwunastu tygodni, lecz wciąż wydawała się odrobinę za szczuplutka. Wzdłuż jednak nie rosła, a po ozdrowieniu miała wyjątkowo brzydki oddech - ciężki, słyszalny i poruszał on całym świniakiem. Zachowywała się normalnie, była ciekawska, cały czas podjadała i brykała. Polubiła nawet towarzystwo ludzi i stała się wielką fanką głaskania. Rankiem 13 lutego 2017 roku znalazłam ją martwą. Nic tego nie zapowiadało, była wesoła i ruchliwa. Leżała w domku na boku, a inne świnki nie odstępowały jej na krok. Biedna... Mam nadzieje, że jest szczęśliwa razem z Czarną (została kupiona razem z Bunią, zmarła w październiku 2016 roku, wykończona przez niewiedzę weterynarza). Gdziekolwiek jest.