GalaxySparkle pisze:Mnie też właśnie moja matka zniechęciła. To ona mi powiedziała, że jak przyjdzie mi zrobić operację, amputować łapkę, to nie dam rady. Nie potrzebowała do tego celu żadnych zdjęć. Raczej nie miała skąd ich zdobywać, ale może też nawet nie chciała pokazywać kilkulatce. Nie mam pojęcia, skąd wiedziała, że to zawód nie dla mnie, ale miała rację. Dziś szczytem moich możliwości jest przemywanie ranki, zakładanie kołnierza i podawanie pokarmu strzykawką.
Jeżeli czujesz tę potrzebę, to szukaj, próbuj. Spełnisz marzenie, zrealizujesz się, a to wszystko z korzyścią dla zwierzaków. Nie przejmuj się wiekiem, nie jesteś stara. Ja dopiero w zeszłym roku zrozumiałam co powinnam robić i po mału próbuję w to wejść. Mimo, że studia z niezbyt użytecznej dziedziny już ukończone.
dziekuje za podbudowujace slowa

u mnie niestey sytuacja byla taka, ze ojciec jako osoba kalkulujaca i analizujaca kazda sytuacje stwierdzil, ze najpewniejsze prace to takie ktore maja zwiazek z ekonomia, bankierzy itd- sam zreszta siedzi w tej dziedzinie i myslal, ze moze przejme interes po nim- no i nijak nie dalo sie wytlumaczyc, ze dla mnie to czarna magia i prace takie jakies bezduszne, bezcelowe tylko po to by swoje godz. odklepac i zarobic, mama tam jakos zawsze bezstronna byla i zawsze takie dyskusje na ojca spadaly.
W kazdym badz razie faktycznie juz jako kilkulatka mialam zapedy "zwierzece"

a z wiekiem nasilal sie interes w kazdej formie: leczenia, operowania, ba! odbioru porodow nawet..! pamietam, ze majac chyba 10 lat wybralam sie sama do weterynarza na "rozmowe zapoznawcza" na czym to polega, z czym sie wiaze itd a rodzice sie dowiedzieli dopiero kiedy od niego wrocilam

czyli dosc zavorcza bylam pod tym wzgledem, pewnie dlatego gdy bylam nastolatka i przyszedl czas na wybranie szkoly sredniej postarali sie o te magazyny weterynaryjne- sami pozyczyli od weterynarza z naszego miasta

Juz po szkole oczywiscie tej co nie chcialam wyjechalam za granice i widzac ten egoizm w stosunku do zwierzat i brak jakichkolwiek uczuc zaczelam sie zastanawiac nad otworzeniem schroniska przynajmniej dla psow- kiedys nawet gdzies to juz napisalam, ze wiecznie jakies psy sciagalam do domu, kurowalam na wlasny koszt i szukalam domu po "chorobowym", niestety ze schroniskiem byloby totalne fiasko, bo skad sponsorzy skoro tutaj taka znieczulica..?
Calkiem niedawno wlasnie wpadlam na trop chociaz tych kursow na tego asystenta, wiec jak na razie byloby szybciej i latwiej, anizeli pelnoetatowe studia.
Tak poza tym- jakakolwiek szkola, studia, kursy: wiedza nabyta nigdy nie jest wiedza bezuzyteczna, wiec moze i te twoje studia kiedys sie przydadza..?

Sama zaczelam czytac i majsterkowac w roznych dziedzinach od tortow dekoracyjnych poczynajac, na murarce konczac
