Był ktoś? Jakie było wasze pierwsze (i późniejsze) wrażenie?
Ja osobiście nie ukrywam, że piszę ten post głównie w ramach przestrogi i zażalenia - spuszczenia z siebie negatywnych emocji i tego, co gotuje się we mnie od wczoraj.
Wczoraj, w czwartek, byłam z przyjaciółką w Manufakturze. Prosiaczka nie mam, ale planuję. Pragnę odkupić grzechy za poprzednie chrumkadełka, kiedy jeszcze nie wiedziałam nic. Więc - jako jedna z wtajemniczonych w mój plan - przyjaciółka przyszła ze mną, by zobaczyć karmy i ewentualne akcesoria. Na początku było wesoło, lubię przesiadywać w sklepach zoologicznych. Poszłam sprawdzić, jak się miewają świnki morskie. Pierwsza klatka - nie na sprzedaż, taki napis widnieje na klatce. Jedna świnka próbuje kopulować na potęgę, ale przymknęłam na to oko, świnki były cztery, może to wszytko jednej płci i walczą o dominację? Oki, druga klatka. Siedzą dwa małe prosiaczki, jedzą razem, 'iskają się' (?) i nie odpuszczają się na krok. Miałam nadzieję, że nikt ich nie rozdzieli. Trzecia klatka - siedzi jedna świnka, mała, na początku byłam zła, ponieważ była sama, ale pomyślałam - może nie dogadywała się z innymi, wtedy rozumiem. Na wszystko byłam w stanie przymknąć oko, do pewnego momentu.
Przyszła para z ok. czteroletnią córką. Oglądali gryzonie, super! Jakiś świniak ma dzisiaj szczęście. Wzięli specjalny transporter, przygotowani, mówili, że mają wszystko co potrzebne. Kupili jedną z dwóch chrumkadełek z drugiej klatki. Wtedy zrobiło mi się smutno, bo pozostawiona świnka zadzierała nosek i szukała przyjaciółki/przyjaciela, wyglądała na zdezorientowaną, trochę smutną i zagubioną. Gdy rodzinka wróciła od weterynarza z kontroli świnki, poszli z pracownicą kupić siano i tym podobne. Wkurzyłam się, gdy przyjaciółka podsłuchała ich rozmowę. Pracownica zaczęła wymyślać jakieś informacje o świnkach, żeby wyjść na mądrą, np. ''Przez pierwsze dni trzeba podawać jej sianko''. Nie mówiła nic o długotrwałym oswajaniu się, o stadności świnek i ich potrzebach. Trząchała pudełkiem ze świnką gestykulując. Byłam na maksa wkurzona. Czy tam w ogóle sprawdzają pracowników? Rozumiem, kiedy w sklepie jest ze sto gatunków zwierząt, nie da nauczyć się o każdym, ale skoro nie wiesz, czy tak trudno zamknąć się i wydrukować jakąś broszurę z podstawowymi informacjami?! Sprawa nadal mnie męczy, szkoda mi drugiej świnki i dziecka, bo pewnie się zawiedzie małą ruchliwością zwierzaka.
A wy? Mieliście kiedyś do czynienia z niekompetencją jakiegoś z pracowników sklepu zoologicznego?