Mam młodą rozetkę. Staram się ją czesać codziennie, ale ciągle znajduję w okolicach pyszczka kołtuny sklejonego futerka. Często nie da się ich w ogóle rozczesać, muszę wycinać sklejoną sierść. Jak tak dalej pójdzie, to będzie świnka krótkowłosa Wczoraj na przykład miała tak skołtunioną sierść, jakby wkleiła jej się tam guma do żucia. Dokładnie rozczesałem futerko, ale dziś znowu nowy kołtun i znowu musiałem wyciąć.
Nie daję jej niczego, co może lepić. Myślę, że jabłko, lub ogórek nie powinny aż tak sklejać sierści...
Dodam, że w innych miejscach nie znajduję sklejonego futerka. Tylko na początku, jak ją kupiłem, miała w okolicach pupy sklejoną sierść, ale wyciąłem to (też nie dało się rozczesać) i już na całym ciele nie miewa sklejonego futerka.
Nie wiem, jak mogę bardziej zadbać o sierść świnki, bo czeszę ją dokładnie codziennie. Niezbyt jej się to podoba, wykręca się i nieprzyjaźnie grucha, ale staram się, żeby była dokładnie wyczesana i bez kołtunów.
Czy to normalne, że sierść koło pyszczka aż tak się skleja? Ona sama sobie tego nie rozplącze. Czy dobrze robię, że tą skołtunioną sierść wycinam?