Miałem kupić szampon Beaphar, ale jakoś w sklepie internetowym, gdzie robię zamówienia nie widziałem go. Kupię KW.
Ale chcę napisać w czym (z o dziwo nieoczekiwanym skutkiem) wykąpałem ostatnio.
Jako, że interesuję się aromaterapią (jako hobby, nie jestem szamanem
czami: ) zrobiłem więc 300 ml roztworu szarego mydła (spienione w letniej wodzie, dość spore stężenie, po prostu 5 minut zmydlany kawałek), do którego dodałem 1 ml olejku jojoba (ma skład przypominający wydzielinę gruczołów skóry zwierząt - daje ładny gładki włos, i nie zostawia go ciężkim, jak jakikolwiek inny środek) i 1 kroplę na całość olejku rumianku rzymskiego (ma właściwości odkażajace, przeciwzapalne, odstrasza niektóre owady i działa uspokajająco i ma zapach kwaitowo łąkowy, łagodny, więc świniaki nie będą narażone na działanie jakiegoś ostrego zapachu spoza ich naturalnego środowiska).
Każdą z 3 świnek wykąpałem w takim oddzielnie sporządzonym roztworze. Oczywiscie dokładnie spłukałem. I dopiero dzisiaj do mnie dotarło, dlaczego Plamka (samica córki) była taka spokojna i dała się czesać. Dzisiaj też czesanie zniosła iście po królewsku, siedziała jak niogdy dotąd.
Mam podejrzenia, że za uspokojenie się Plamicy odpowiada efekt rumianku - świnia czyni wygłupy z drugą swinią w klatce, ale zachowuje się pierwszy raz od dawna przyzwoicie i nie ma głupawki przy czesaniu. A zawsze był kwik, wierzganie łapami i inne cuda. Gdyby ktoś popatrzył z boku, to pomyślałby, że maltretuję świnie.
Do całości skłonił mnie rozdział w książce Valerie Ann Worwood "The complete book of essential oils & aromatherapy".