Płukanie pyszczka - UWAGA!!!
: 6 lutego 2017, 9:23
Witam.
Piszę ponieważ chciałabym móc przestrzec innych posiadaczy prosiaczków, by nie popełnili mojego błędu.
No więc rok temu nabyłam ślicznego prosiaczka skinny Cieszysława. Cieszysław rozwijał się bez żadnych zarzutów i oczywiście był pod stałą kontrolą weterynaryjną. Doradzono mi żebym w ramach pielęgnacji płukała mu pyszczek wodą, żeby wypłukiwać resztki pokarmu. Tak więc wraz z rytualną już cotygodniową kąpielą zaczęłam czyścić pyszczek. Niestety felernego 5.02 zrobiłam to jak zawsze. Nie wiedzieć czemu Cieszuś zakrztusił się wodą, zaczął się dusić i mimo natychmiastowej reakcji i wdmuchiwania prosiaczkowi powietrza przez nosek nie udało mu się dojechać do weterynarza. Cieszuś zmarł mi na rękach.
Weterynarz nie poinformował mnie o tym że istnieje takie ryzyko, że w ogóle zdarzają się takie przypadki i czytając na forach również nie natrafiłam na taką informację. Może gdybym wiedziała, że istnieje takie ryzyko to nigdy bym się tego nie podjęła, w końcu jest tyle świnek, które nie mają czyszczonych pyszczków i nic im się nie dzieję.
Chciałabym przestrzec wszystkich, że ten zabieg trzeba wykonywać bardzo ostrożnie a jeśli ktoś nie czuję się pewny nie powinien tego robić. Na moim przykładzie mogę tylko powiedzieć, że czasami nadgorliwość i takie chuchanie na zimne jest czasem dużo gorszę niż małe zaniedbanie.
Piszę ponieważ chciałabym móc przestrzec innych posiadaczy prosiaczków, by nie popełnili mojego błędu.
No więc rok temu nabyłam ślicznego prosiaczka skinny Cieszysława. Cieszysław rozwijał się bez żadnych zarzutów i oczywiście był pod stałą kontrolą weterynaryjną. Doradzono mi żebym w ramach pielęgnacji płukała mu pyszczek wodą, żeby wypłukiwać resztki pokarmu. Tak więc wraz z rytualną już cotygodniową kąpielą zaczęłam czyścić pyszczek. Niestety felernego 5.02 zrobiłam to jak zawsze. Nie wiedzieć czemu Cieszuś zakrztusił się wodą, zaczął się dusić i mimo natychmiastowej reakcji i wdmuchiwania prosiaczkowi powietrza przez nosek nie udało mu się dojechać do weterynarza. Cieszuś zmarł mi na rękach.
Weterynarz nie poinformował mnie o tym że istnieje takie ryzyko, że w ogóle zdarzają się takie przypadki i czytając na forach również nie natrafiłam na taką informację. Może gdybym wiedziała, że istnieje takie ryzyko to nigdy bym się tego nie podjęła, w końcu jest tyle świnek, które nie mają czyszczonych pyszczków i nic im się nie dzieję.
Chciałabym przestrzec wszystkich, że ten zabieg trzeba wykonywać bardzo ostrożnie a jeśli ktoś nie czuję się pewny nie powinien tego robić. Na moim przykładzie mogę tylko powiedzieć, że czasami nadgorliwość i takie chuchanie na zimne jest czasem dużo gorszę niż małe zaniedbanie.
