Oddzielone zostały ... na pół godziny. Żebyście widzieli tą furię. Te kwiczenie oraz przegryzanie przegrody. Batman w ostateczności sam wygiął jeden róg. Ogólnie zachowywały sie osobno jak szalone. Patrzałam na nie już z lekkim przerażeniem, bo ze słodkich świnek zrobiły się małe szatany. I to mówię bez nutki przesadyzmu, ponieważ na prawdę wstąpiło coś w nie strasznego. Jak już były razem to wszystko ustały, znów były spokojne i wtulały się w siebie.
Dzisiaj mają sie już lepiej fizycznie jak jak i psychiwnie, mam wrażenie, ze coś się nie polubiały za bardzo ze mną. Ale jestem nie ugięta. Wychodzą już spod hamaczku, mimo, iż grasuję w kuchni. Jedzą bardzo dobrze, ale niestety banana i płatków wciąż nie tykają, a fajnie by było, w końcu szybciej by przytyły

Gryzak również się nie sprawdził, w ogóle nie umiały się zabrać za niego. W ostateczności go pokruszyliśmy.