Od dawna z przyjemnością i ciekawością śledzę świnkowe forum. W końcu nadszedł czas urzeczywistnienia podjętej dawno decyzji o udomowieniu prosiaczka.
Od tygodnia jestem przeszczęśliwą posiadaczką świnki o imieniu Lena.
Krótka historia mojej świnki.
Zdecydowałam się na zakup morświnka w zoologu, bo zawsze żal mi zwierzaków w marketach. Poza tym żyję w przekonaniu, że w takim sklepie świnki pochodzą ze sprawdzonych hodowli..

Według pani w sklepie świnka ma 2-3 miesiące, na moje oko trochę więcej, bo jest całkiem duża (jak siedzi – ok. 13cm długości i 10cm wysokości; jak się rozciągnie – ok. 20cm). Ale może to kwestia poczochranej sierści??
Zgodnie z wszelkimi sugestiami, jak należy oswajać zwierzynę, zabieram Lenę kilka razy dziennie na delikatne pieszczoty.
Najczęściej wspina się po mnie na ramię lub kark i zakopuje we włosach, gdzie miziana chrumka sobie i popiskuje.
Prosinka, jest wciąż bardzo płochliwa i wypuszczana szuka miejsca do ukrycia, stamtąd sobie obserwuje otoczenie i z czasem ciekawsko zaczyna wychylać nos. Na razie nie wypuszcza się na dalsze eskapady.
W klatce przeważnie siedzi w legowisku i obserwuje. Na jedzenie wychodzi głównie, jak nikt nie patrzy. Inaczej jest po włożeniu jej do klatki po pieszczotach – wtedy chętniej zapoznaje się z wyposażeniem i chrupie sobie. W sumie wszystko wygląda normalnie jak na pierwsze chwile w domu.
A teraz PYTANIE.
Jest jednak jedno zachowanie, którego nie potrafię zrozumieć. Świnka smyrana po boczku zaczyna drapać się tylną łapką, popiskiwać, gruchać i skakać. Mogłabym sądzić, że jej się to zdecydowanie NIE podoba (podobny temat był w jednym z wcześniejszych wątków), ale to gruchanie mnie zastanawia. Zwykle Lena grucha, gdy znajdzie sobie ciekawą norkę do ukrycia lub robi coś co ją ciekawi, np zapoznaje się z klatką. Czy ktoś może spotkał się z podobną sytuacją i dogadał się z prosiakiem w tej kwestii? Nie wiem czy myziać ją tak czy nie

Czy to gruchanie nie znaczy u niej po prostu "jest mi niefajnie, zostaw mnie, boję się"?