
W niedzielę razem z moim chłopakiem zostaliśmy szczęśliwymi posiadaczami dwóch świnek morskich US Teddy. Są to prawie 2 miesięczne samczyki, rodzeństwo. Śliczne i puchate jak maskotki

Świnki w niedzielę zostały odebrane osobiście przez nas i przetransportowane pociągiem do naszego miasta. W domu wypuściliśmy je do przygotowanej wcześniej klatki. Świnki oczywiście były straszliwie spanikowane i zastygły w bezruchu po opuszczeniu kartona. Biedaki nie zauważyły, że mają przygotowany spory domek po drugiej stronie klatki i siedziały koło siebie, przytulając się. Bały się nawet cienia podczas przechodzenia koło nich (bardzo ostrożnego). Ponieważ był wieczór, zostawiliśmy je w spokoju i poszliśmy spać. Rano świnki odkryły już do czego służy domek i nawet nosa nie było widać


Wróciliśmy we wtorek po południu i świnki już bardzo dobrze zapoznały się z klatką. Zaczęły też być bardziej odważne i jeśli siedzimy, nie chodzimy po mieszkaniu itp. to wychodzą, jedzą, bawią się, brykają i popcornują jak szalone. Stwierdziliśmy więc, że spróbujemy im dać ogórka z ręki. Wkładamy go przez szczebelki klatki, trzymając w palcach. Oczywiście świniaczki spanikowały i pochowały się w domku. Jednak jeden, bardziej odważny nie wytrzymał zbyt długo zapachu ogórka i pomału, ostrożnie wyszedł do nas i zaczął skubać ogórka, co chwilę jednak uciekając w popłochu do domku, ale od razu wracając




Świniaczki ciągle boją się gdy chodzimy po mieszkaniu. Chodzimy ostrożniej niż zazwyczaj, staramy się nie hałasować, świnki przywykły już do telewizora, radia i innych odgłosów, do naszych głosów też, ale jeżeli np. je obserwuję z kanapy obok i poruszę się, to od razu uciekają do domku, wydając terkoczące odgłosy. To samo z chodzeniem, podchodzeniem do nich, nawet bardzo ostrożnym. Chowają się w domku i albo od razu wychodzą, albo czekają w nim jakieś 10-20 minut aż będą pewne, że nic im nie grozi... martwi nas to

Klatkę mają wyścieloną żwirkiem drewnianym, przykrytym matą łazienkową. Przyzwyczaiłam je już do sprzątania po 2-3 razy dziennie. Bobki zamiatam małą zmiotką i zgarniam na szufelkę, wymieniam sianko, myję miseczki i daję w nich świeże jedzenie. Woda to samo. W tym czasie maluchy siedzą w domku a po sprzątaniu od razu wychodzą zwiedzać, co nowego się pojawiło

Niestety pojawia się problem, ponieważ w niedzielę minie tydzień, jak je mamy, no i wiadomo, mata już się pobrudziła, żwirek pod spodem przydałoby się wymienić, wszystko umyć... Nie chcemy na siłę wyciągać prośków, bo pewnie gdybyśmy włożyli rękę do klatki, to uciekłyby do domku w popłochu. Nie wiem, czy ściąganie domku, gdy są w nim schowane, to dobry pomysł, no bo jak to - bezpieczny domek nagle znika, człowiek go zabiera? To dość brutalne... Z kolei wiem, że świnki nie dadzą się złapać bez uciekania tam. Też nie wiem, jak je pogłaskać podczas podawania ogórka z ręki (nie mamy drzwiczek bocznych w klatce, jest otwierana tylko od góry i pewnie by się przestraszyły

Ogólnie wszystko sprowadza się do tego - jak im sprzątnąć? Myślałam nad tym, żeby zrobić im wybieg w kuchni. Nie ma tam ani jednego kabla poza lodówką, który można łatwo odgrodzić np. kartonem. Kuchnię łatwo u nas zastawić, jest nieduża (właściwie to aneks). Myślałam, żeby klatkę przestawić na podłogę, ściągnąć kratki z kuwety i zostawić świnki w spokoju. Jeżeli wyjdą, to niech wyjdą, wtedy ja zabiorę kuwetę, wyczyszczę ją i podstawię na nowo. Świnki według założenia powinny wtedy po jakimś czasie wrócić do domku z jedzeniem, nałożylibyśmy górną część klatki i odstawili na miejsce. W czasie wybiegu można by postarać się z nimi nawiązać kontakt, usiąść obok, podać ogórka z ręki, postarać się pogłaskać. Jak nie będą chciały, to nic na siłę

Jakie są Wasze opinie co do tego pomysłu? Czy może po prostu je wyciągnąć np. do transporterków i tyle?
No i jeszcze jedno - zostawić świnki tak jak są, powoli je oswajać, przekonywać do siebie, aż nie będą uciekać do domku? Czy może jesteście za ich wyciąganiem i przytulaniem? Nie chcemy ich zrazić do siebie

Przepraszam za mega długi post
