


Przedstawmy mój problem - otóż wczoraj kiedy ok. godziny 14:00 z zoologicznego w Tomaszowie Lubelskim odebraliśmy Levi'a. Do domu przyjechaliśmy ok. 14:25, oczywiście malucha włożyliśmy do transportera. W domu musiał jeszcze trochę poczekać na zrobienie klatki (kupno na spontanie, byłam w szpitalu, za dużo by opowiadać). Tak czy siak maluch trochę przesiedział mi na kolanach. Jako właścicielka pierwszego świniaka w życiu nie mogłam się powstrzymać od głaskania.
Levi w klatce ma poidełko, kolbę, sól, wapienko, miseczkę z karmą (duża zawartość witaminy C) i oczywiście duuuży domek

Włożyłam Levi'a do klatki (czmychnął do domku, aż zmiotło wióry z przed domku

Około 21:45 mały po raz pierwszy wyszedł z domku, aby podgryźć kolbę (większe kawałeczki z karmy dostawał podawane do domku

...
Rano, kiedy wstałam (maluch jest w moim pokoju) zauważyłam, że Levi swobodnie kręcił się po klatce


Kiedy ma się wyciągnąć, to dalej ucieka, ale już nie tak, jak wyrywał (!!!) się wczoraj przy włożeniu i wyciągnięciu z transportera.
Teraz swobodnie chodzi po klatce, od dwóch godzin ani razu nie zasypał się w trocinach


Jeszcze nie odważył się napić z poidełka (poidełko bez kulki). Jakieś pomysły jak przekonać go aby w końcu się napił?
I główne pytanie - czy normalnie da się go jeszcze oswoić? A może jest już troszkę oswojony? Proszę o przykłady jak mogę go oswoić. Nie chce jeszcze jeść z ręki. Kiedy kilka rzeczy dałam mu na ręce pod sam pyszczek, to tak jakby mnie ignorował

Dziękuję za wszystkie odpowiedzi
