Mały terrorysta
: 13 listopada 2018, 0:03
Widziałam podobny post, ale chciałabym opowiedzieć jak jest u mnie. Mam świnkę około roku. Mały szybko się oswoił, uczyliśmy się wzajemnej akceptacji, wspólnego trybu dnia no i oczywiście nauki wołania o swój ulubiony przysmak. Wszystko było cudowne, aż 1.5mc temu coś mu strzeliło do głowy. Rano jeszcze biegał po klatce, wolał amciu i wskakiwał na dłoń żeby go głaskać. Wieczorem gdy wróciłam nie wyskoczył z klatki żeby pomarudzic „ przytul karm głaszcz”. Później Usłyszał ze wchodzę do pokoju i po prostu uciekł do domu, podeszłam do klatki żeby dać mu jeść wybiegł z domku i ugryzł mnie w dłoń i to porządnie. Od tamtego dnia coś było nie tak, jest zdrowy ale jego humor się zmienił. Nie daje się dotykać, nawet wymiana ściółki to męczarnia bo złapanie go to istny rajd po klatce i gryzienie. Weterynarz mówi ze ma zły dzień i trzeba dać mu chwile. Minęły dwa tygodnie a on nadal był dziwny.. zaczęłam od nowa naukę akceptacji... na nic. Siedziałam jak debil pod klatka podając mu jedzenie, w końcu wyszedł to znów mnie ugryzł i dopiero wziął przekąskę. Znów dałam mu trochę przestrzeni i znów odrobina nauki.. teraz non stop siedzi w domku. Nie wyjdzi nawet zjeść jeżeli widzi ze ktoś jest w pokoju wiec często muszę wyjść żeby on mógł w końcu coś przekąsić.
Martwię się o niego, w 8 godzi stał się całkowicie inny.. w domu spokój, nikt mu nie hałasuje. Uwielbiał się bawić a teraz jest jak świnka w depresji albo młodzieńczym buncie
Martwię się o niego, w 8 godzi stał się całkowicie inny.. w domu spokój, nikt mu nie hałasuje. Uwielbiał się bawić a teraz jest jak świnka w depresji albo młodzieńczym buncie