Witam.
Od początku lata mamy w domu taki nietypowy problem.
Otóż, cały dzień świnki zachowują się jakby ich nie było. Coś tam między sobą gadają, gruchają. Albo śpią.
Wieczorkiem dostają siana, michę suchego, suchą bułę do pochrupania, kilka młodych gałązek jabłoni i takie tam różności, by miały co przez noc robić.
Dotychczas nie było problemów, nocą hałasowały ale to na zasadzie chrupania, tuptania itp.
Od bodajże czerwca coś się młodszej przestawiło i w nocy robi taki hałas, że pół bloku pewnie słyszy. Oczywiście domownicy pobudzeni. A kwik pojawia się przykładowo jak choćby żona i tylko ona przekręci się choćby na drugi bok i delikatnie skrzypnie łóżko. Albo jak wstanie np. do łazienki to jest mniej niż sekunda i mamy w domu alarm antywłamaniowy. Oczywiście hałas robi młodsza i kilka miesięcy. Starsza wygląda jakby ktoś ją ze snu wyrwał
I tylko na żonę tak reaguje. Ja mogę łazić, wiercić się po łóżku i cisza. Ba nawet jak zachodzę je uspokoić, to na mój widok grzecznie złazi z podestu i chowa się do domku, żeby za jakieś kilkanaście minut znów "drzeć ryja". Oczywiście da się zapchać ten ryjek kilkoma świeżymi warzywami, które już na wszelki są naszykowane, ale na dłuższą metę to dość upierdliwe a żona już po takiej akcji ma problem z zaśnięciem. Najczęściej zaczyna się drzeć około 1-2 czasem 3 w nocy. Nic nie daje nakarmienie nawet o 22-23, bo już próbowaliśmy. Ma być w środku nocy i już, bo nie ma funu zbudzenia wszystkich domowników.
Idzie prosiaka jakoś tego oduczyć, bo już pomału strugam patyk na szaszłyk
Klatka jest spora, więc na noc nie bardzo jest gdzie je wynosić. Rozważam jeszcze kaganiec, srebrną taśmę... Żartuję oczywiście.
Już się zastanawiałem czy się ciemności nie boi, więc postawiłem im lampkę ledową na najniższym poziomie światła. Też nic nie dało. Kilka godzin na wybiegu (hehe wybiegu 10 minut reszta leżenie i produkcja bobków na hurtową skalę), też nic nie daje.
Niedługo jadą do teściów, bo wyjeżdżamy na urlop. Nie chciałbym żeby ich też po nocach budziły, chociaż jak żony nie usłyszy, to może będą cicho. Gorzej jak wrócimy i z tęsknoty za żoną będą drzeć się pół nocy. Może ktoś miał podobną akcję i jakoś sobie poradził po dobroci?
Co ciekawe córka może sobie nawet skakać po łóżku i nie robi to na nich wrażenia, ale żona by musiała chyba na podłodze spać, byle łóżko nie skrzypnęło. Ja zdaję sobie sprawę, że te sierściuchy mają super słuch, ale żeby aż tak?
Pozdrawiam