Witam wszystkich miłośników kawii.
Prosiaka mamy od ok dwóch miesięcy. Został zakupiony w sklepie zoologicznym (mamy raczej nauczkę), po ok dwóch tygodniach od zakupu okazało się, że świnka ma grzybicę na uszku i jest przeziębiona. Dokładnie nie wiemy, w jakim jest wieku, waży ok 530 gram Udało nam się ją wyleczyć, codziennie dajemy jej Wit. C, jeszcze suple wzmacniające dane przez weta, wcześniej leki przeciwgrzybicze.
Z początku proces adaptacji w domu przebiegał pomyślnie, świniak dostał kilka dni "kwarantanny", potem socjalizacja i było wszystko oki. Jak dowiedzieliśmy się o chorobach, niestety musieliśmy go niemal że na siłę wyciągać z klatki, aby podać leki. Dopóki miał drewniany domek było ok, nie był "terytorialny", odkąd ma inny domek, dodatkowo tunel stał się bardzo "terytorialny" i ciężko jest go wyciągnąć na zewnątrz klatki. Doszło nawet do tego, że nie da się głaskać, i startuje z zębami, nie gryzie, bardziej łapie ząbkami palec pokazując dezaprobatę. Dzisiaj rano był bardzo płochliwy, nawet nie jadł przy paśniku, tylko zabierał jedzenie i uciekał do domu. Dodam, że tunelik dzisiaj na usnęłam z klatki tunelik. Prosiak nie chce się bawić, od 2-3 dni nie da się nawet pogłaskać. Ja wiem, że prosiaki lubią chillout, ale tutaj mam wrażenie, że behawioralnie coś się dzieje złego. Acha, i jak się go już uda złapać, to jest pisk, jakby mu się największa krzywda w życiu działa.
Klatkę ma 90/40. Będzie na dniach inna, wieksza klatka, 160x70.
Jak pomóc prośkowi wrócić do formy? Widząc, jak mały się zachowuje, to mam wrażenie, że socjalizację musi przejść od nowa...