Witam wszystkich jestem nowy na tym forum, chciałbym uzyskać od was parę porad, ponieważ niestety mam problemy ze swoim prosiakiem.
Zacznę od początku. Prosiaczka nabyłem nieco ponad 2 miesiące temu. Na 90% jest to samiec, wrzucę jeszcze jutro zdjęcia celem potwierdzenia. Przed zakupem przygotowałem się dobrze do przyjęcia zwierzaka, wiele czytałem tak aby zapewnić "gadowi" jak najlepsze warunki życiowe. Kupiłem klatkę o rozmiarach 80x45cm. Wyposażyłem ją w domek i wszystkie niezbędne rzeczy, później kupiłem mojego przyjaciela. Był bardzo mały ale sprzedawca zapewniał, że osiągnął już odpowiedni wiek i w zasadzie nie mam powodu żeby mu nie wierzyć, bo widać że to pasjonat i opiekuje się tymi zwierzakami bardzo dobrze . Były trzy prosiaki-rodzeństwo, serce mnie bolało, że je rozdzielam, ale nie mogłem kupić wszystkich. Oczywiście dla zwierzaka zmiana otoczenia to był wielki stres, na początku siedział tylko i wyłącznie w domku.Pomyślałem, że wsadzę do domku pełną michę jedzenia i siano tak aby na początku nie musiał się stresować wychodzeniem, a później miskę będę stopniowo odsuwał od domku. Taka strategia zadziałała i po kilku dniach świniak zaczął nieśmiało wychodzić na zewnątrz do miski. Po paru dniach zacząłem go brać na ręce, przyzwyczaił się i na rękach siedzi ładnie oraz popiskuje jak go głaskam. A teraz garstka problemów. Widzę, że prosiak ewidentnie strasznie się mnie boi w momencie kiedy przechodzę obok klatki lub rozmawiam do niego z wyjątkiem sytuacji kiedy już siedzi na rękach. Nie ma mowy aby wziął ode mnie smakołyk, wystarczy najmniejszy ruch aby wykonał ekspresowy sprint do domku lub w róg klatki i zrobił te przerażone oczy . Od jakiegoś czasu szczęka zębami. Warczy również jak przechodzę obok klatki lub zbliżam się do niego. Wszystko w zasadzie ustępuje kiedy uda mi się go już złapać i wziąć na ręce. Dziwne dla mnie jest takie zachowanie, wszędzie czytałem że świnki morskie to bardzo towarzyskie zwierzęta. Kiedy biega sobie po pokoju sytuacja jest podobna, najmniejszy szmer i od razu sprint pod meble i warczenie. Staram się jak mogę, rozmawiam z nim, próbuję przekonać smakołykami (oczywiście na marne bo trzymam rękę w klatce dotąd aż ścierpnę a i tak nie weźmie) ale od dwóch miesięcy żadnego progresu. Mało tego wydaje mi się, że jest ciągle gorzej, że jeszcze bardziej się mnie boi. Kolejna sprawa to jego brak aktywności, w zasadzie to kompletny letarg, jedyne jego zajęcie to ciągłe leżenie i nic nie robienie- byłem przekonany że to ciekawskie zwierzęta a jednak z moim jest inaczej. Niewiele je, zjedzenie całej niezbyt wielkiej miski jedzenia zajmuje mu ponad tydzień. Mimo to tłuszczyku i sadełka to mu nie brakuje. Codziennie dostaje porcje świeżych warzyw i owoców, staram się mu urozmaicać dietę (mango, pomarańcze itp), a w zasadzie to i tak na nic innego poza marchewką, jabłkiem, sałatą i rzodkiewką nie spojrzy. Podaję również witaminę C. Zaniepokojony tym, że mało je, zmieniłem karmę bo pomyślałem, że może mu nie smakuje na Versele Laga czy jakoś tak niby jakaś najlepsza i droga to nawet nie popatrzył na to, wróciłem więc do starej którą chociaż trochę podziubie. Jedyne co zjada chętnie to siano w ilościach przemysłowych i to mógłby być dla niego jedyny pokarm. Jego minimalna aktywność to godziny wieczorne. Polega to na tym że wyjdzie z domku poziewa i zrobi z dwa kółka dookoła klatki, zje troszeczkę i jazda od nowa do spania. Kilka dni temu postanowiłem, że zrobię mu stały wybieg. Trochę pomajsterkowałem i obok klatki ma wybieg o wymiarach 80x80cm. Nie było mowy żeby sam ruszył się i wyszedł więc wyciągnąłem go i położyłem w tym wybiegu. Powarczał, szczękał zębami, dwie sekundy i myk do klatki do spania . Postanowiłem że przeniosę wszystkie rzeczy z klatki do wybiegu tak, żeby wymusić na nim minimalną aktywność, żeby musiał wyskoczyć z klatki przejść korytarzykiem dojść do wybiegu i zjeść trochę czy się napić. Czasami więc bardzo powoli i bez zużywania nadmiernych ilości energii wyjdzie na wybieg na krótką chwilę i zaraz udaje się na kolejny spoczynek. I teraz ważna sprawa jakieś dwa tygodnie temu udałem się na wizytę do weta ponieważ zauważyłem, że mocz prosiaka ma dziwny kolor tzn jest taki jakby biały/mleczny (gdyby ktoś wyjaśnił mi co to jest byłbym wdzięczny), wet zbadał prosiaka na wszystkie strony i stwierdził, że to okaz zdrowia. Nie wiem co mam robić, prosiak jest osowiały, bojaźliwy, ma mało energii, jest mało aktywny, jakby smutny wygląda tak jakby miał depresję . Chciałbym aby mu było jak najlepiej więc proszę o pomoc. I jeszcze jedno pytanie, może głupie: Czy jest możliwe, że rozdzielenie go od rodzeństwa to była dla niego aż taka trauma, że teraz jest w takim stanie?
Pozdrawiam i proszę o pomoc oraz przepraszam, że wyszedł taki długi post, ale chciałem dokładnie opisać sytuacje
P.S Teraz właśnie prosię troszeczkę się rusza i cośtam je