Podobno świnki też mają coś takiego, jak lęk wysokości i boją się samego momentu podnoszenia i wyjmowania z klatki. Mam 1 taki przypadek. Na kolanach jest już wszystko ok

Wiesz, z tym braniem razem lub osobno jest to kwestia indywidualna, wszystko zależy od świnki. Moje dziewczyny wolą w pojedynkę, wtedy ta druga siedzi spokojnie i czeka na swoją kolej. Przy czesaniu jest to rzecz oczywista, nie uczeszę peruwianki w towarzystwie, bo się wierci. U chłopaków natomiast nie ma mowy, żeby wziąć oddzielnie, wszędzie muszą być w duecie. Utrzymanie ich obydwu na kolanach jest dosyć trudne, bo są bardzo ciekawscy, ruchliwi, duży jest prawdziwym kolosem, a do tego szturcha małego łebkiem i napiera na niego, jakby próbował go zepchnąć. Trzeba więc być bardzo czujnym.
Osobiście zrezygnowałam z domków jako takich. Kryjówka zabudowana ze wszystkich stron jest według mnie uzasadniona tylko w pierwszych dniach pobytu w nowym domu. Potem to tylko komplikuje sprawę. Zafundowałam swoim prosiakom coś w rodzaju terapii szokowej, sytuując ich klatki zaraz koło drzwi, w moim pokoju, gdzie ciągle ktoś się kręci. Z czasem strach na dźwięk kroków zniknął, prosiaczki zrelaksowane rozwalają się po kątach, kiedy słyszą kogoś z domowników chodzącego po korytarzu z zaciekawieniem podnoszą głowy i się rozglądają, a gdy ktoś przekracza próg, wszystkie podbiegają na przód klatki, opierają się łapkami o pręty i witają go głośno. Niczym już zaszeleścić nie można, zaraz jest ''daj!''

Ważne, żeby nie lokować świnek w jakimś zapomnianym ciemnym kącie, tylko w miejscach często uczęszczanych przez ludzi, mają wtedy, czy chcą, czy nie dużo niewymuszonego kontaktu z nimi. Klatka powinna też stać na odpowiedniej wysokości, najlepiej na równi z twarzą właściciela. Patrzenie na świat z pułapu podłogi, kiedy inni chodzą i wykonują nad nimi gwałtowne ruchy może być źródłem silnego stresu. Nasze zwyczaje są dla nich równie pasjonujące, jak ich dla nas, dlatego trzeba im to ułatwiać. Domek ma ściany, świnka siedząc w nim najczęściej nie widzi, co się dzieje z boku i nie ma ochoty wyglądać, koncentrując się na chowaniu. Ja osobiście zastosowałam rozwiązanie: miękka poducha+ wiata. Zawieś im na górnych prętach klatki kawałek materiału (ja użyłam ręcznika do rąk złożonego na pół z doszytymi sznurkami), a pod spodem umieść jakieś fajne miękkie legowisko. Im wyżej zawiesisz, tym lepiej. Po czymś takim moja niedawno adoptowana 1,5-roczna świnka zachowuje się zupełnie inaczej. Wcześniej miały półkę, która była w zestawie z klatką. Uciekała pod nią z krzykiem przy każdej naszej próbie kontaktu z nią, więc przy okazji pierwszego sprzątania ją zdjęłam i zrobiłam eksperyment. Po zastosowaniu nowego rozwiązania ma pewność, że żaden stwór nie zaatakuje jej z powietrza, a do tego wygodny i bezpieczny zacieniony zakątek, z którego może swobodnie obserwować nas, a my ją.
A teraz moja recepta na sam proces oswajania: zbliżaj się do klatki spokojne, nie wykonując gwałtownych ruchów, żeby nie powiedzieć, że na palcach. Jeżeli nie masz możliwości postawienia lokum dla świnek na swoim poziomie, postaraj się chociaż o jakieś podwyższenie. Siadaj przy nich, jak często możesz, nie patrz ani nie wsadzaj im ręki do środka od góry, tylko przez drzwiczki z przodu. Mów do nich dużo spokojnym głosem, pytając np. co u nich słychać (tak, wiem, nie odpowie ale do roślin też się mówi i rosną pięknie), podsuwaj ulubione smakołyki. I nie próbuj robić niczego na siłę. Jeśli nie chce jeść z ręki, trudno. Nie denerwuj się, kiedy któreś wyszarpnie smaczny kąsek i zwieje do kąta. Nie od razu też da się pogłaskać. Próbuj stopniowo, aż do skutku. Zdobywanie zaufania wymaga dużych pokładów cierpliwości

Po jakimś czasie zwierzak sam zacznie wychodzić Ci na spotkanie, a nawet domagać się kontaktu. Reszta już pójdzie gładko.