jakoś zawsze mnie dziwią te metody oswajania niemal siłą. Według mnie świnki różnią się charakterkami tak bardzo jak i psy czy ludzie między sobą, więc i tak samo każda może mieć inny temperament.
Dla mnie największą satysfakcję daje właśnie to, że świniaczek chce przyjść sam do mnie na pieszczoty, nie zmuszany. Nie zdarza się to za często, bo po kilka razy dziennie kilka minut.. ale to ich wybór.
Moje świnki mają klatkę ustawioną na wysokości łóżka (dużego,rozłożonego), i zawsze otwartą (nawet na dwie strony bo na klatce też mają wejście na "taras" (jadalnię , pokój wypoczynkowy) . Z góry czasami je biorę by skraść buziaka (ale tylko jak nie uciekają) natomiast w klatce jest ich azyl i nie ma łapania (oczywiście pomijając jakieś wyjątkowe sytuacje) . Głaskanie lubiły bardziej np. Czoko kiedy była ciężarna , a Finek jak był sam, lub oddzielony od towarzystwa.. Teraz wychodzą do mnie (kiedy jestem na łóżku) bardzo często, a to coś wywąchać, a to schować się do mnie pod kocyk, czy przypomnieć o jedzeniu.. czasami zwyczajnie poskakać obok.. Wyciągam rękę to czasami się układają do głaskania a czasami jest albo odskok, albo odepchnięcie mojej ręki silnym ruchem głowy do góry (Finek tak robi)... i wtedy ja odpuszczam mimo iż wolała bym wziąć na ręce i wyprzytulać
.
Po co "tresować" świnki by tolerowały pieszczoty, skoro lepiej je im dawać jak same tego chcą
.