mamy swinke od miesiaca, po dwoch tygodniach zaczela jesc z reki, jednak w ogole nie daje sie poglaskac, jaki kolwiek ruch podczas jej karmienia to ucieczka do domku, blizsze podejscie do klatki to rowniez ucieczka, i tak zero postepu od 2 tygodni, wiec pomyslelismy ze zaczniemy ja wyciagac z klatki by sie z nami bardziej oswoila, jednak nie jestem pewien czy to dobry pomysl, pomijajac juz fakt ze bardzo ciezko ja zlapac (wdrapuje sie nawet do pasnika) to po zlapaniu siedzi przerazona i w ogole sie nie rusza, nawet na jej ulubiona pietruszke 0 reakcji, i tak 15 min siedzi w bezruchu z wielkimi przerazonymi oczyma, po tym czasie zwykle odkladamy ja do klatki, a tam juz po kilku sekundach z powrotem bierze sie za jedzenie i bryka po klatce.
moje pytanie, czy powinnismy ja dalej wyciagac i probowac oswajac? czy lepiej podejsc do niej inaczej? jesli tak, to jak?
Jest to mloda swinka, ale chyba jest szczesliwa bo potrafi popcornowac kilka razy dziennie, codziennie, tylko nie mamy jak tego nagrac, bo wlaczenie aparatu rowne jest z ucieczka do domku
