Dokladnie, oswajanie moze sie przeciagac nawet w miesiace, mi sie trafily "dzikusy" totalnie nie oswojone, przerazone, z wiecznie przestraszonymi oczkami i szybkim oddechem, a jak sie pojawialam w zasiegu ich wzroku to wciskaly sie w jakis kat, jak sparalizowane i czekaly az je zjem
U mnie oswajanie trwalo naprawde bardzo, baaaardzo dlugo- dopiero po miesiacu czasu zaufaly mi na tyle by cos szybko ukrasc z reki i czmychnac do domku czy sprintem popedzic do miseczki gdy na nie patrzalam, gdzie nigdy nie odwracaly sie do mnie tylkiem- wiecznie musialy na mnie zezowac nawet wtedy kiedy podjadaly z michy
Ok.miesiaca rowniez uslyszalam pierwszy jakikolwiek odglos kwiku czy "burkniecia" z niezadowolenia gdy uslyszaly nieznajomy odglos, a bylo wiszenie z reka w klatce i smakolykiem dopoki mi nie zdretwiala i nie odbily mi sie prety- potem to juz nawet zaczelam sobie podkladac kocyk
bylo spokojne mowienie w sposob umiarkowany i rozluzniajacy, a zeby ich nie stresowac lapanka to zaczelam uchylac wejscia od klatki i pozwalac im na samodzielna eksploracje wtedy kiedy same poczuja sie na silach, na tyle pewne ze nic im sie nie stanie- u mnie duzym przelomem bylo wyciagniecie domkow z klatek i zawieszenie pieterka, aby mialy perymetr pokoju w zasiegu wzroku i mogly spokojnie obserwowac kazda czynnosc czy odglosy domownikow oraz czeste wypuszczanie po uprzednim zabezpieczeniu wszelkich zakatkow, by ponownie sie w nich nie zagniezdzily, bo wtedy potrafily tak przesiedziec pare godz bez chodzenia, gdy juz nabraly pewnosci podczas spacerow to wychodzilam do kuchni i szeleszczac np salata wolala zachecajac do przyjscia- dla swiniaka takie wyjscie z poznanego juz pokoju do innego pomieszczenia jest nie lada wyzwaniem i wymaga ogromnej odwagi, ale oswoily sie na tyle, ze potem szly szybkiem truchcikiem same do kuchni, by z koszyczka krasc warzywa
I dopiero wtedy zajelam sie osobistym wyciaganiem z klatek przekupujac smakolykami- Gacek od razu zamieral i czekal na "koniec", ale z Pusia bylo ciezej, bo sie wyrywala marudzac niezadowolona, czyli z wyciaganiem oswoila sie moze po 3, 4 miesiacach..? pamietam, ze naprawde dlugo to trwalo, a teraz panienka jak tylko zrozumie, ze przyszedl czas na wyciagniecie to stanie na dwoch lapkach oparta przednimi o prety i w spokoju czeka bez marudzenia czy wyrywania sie
Z kolei Kluska, ktora mnie zna od poczatku jest tak bezgranicznie ufna, ze sama od siebie w momencie wyciagniecia wchodzi mi na rece, wystarczy ze razem zlozone dlonie wloze do klatki, a ona z miejsca wchodzi