Świnki morskie forum / Cavia.pl

Forum o świnkach morskich

Rozlew krwi po wpuszczeniu do klatki

Rozmowy o oswajaniu, nawykach i zachowaniu świnek morskich.
Awatar użytkownika
Ulfhildr
Użytkownik
Posty: 310
Rejestracja: 17 lutego 2016, 15:54
Lokalizacja: mazowieckie
Świnki morskie: Bonifacy, Lord Biszkopt (XAVIER Bella Cavia), Blue Jean (Sue Wolf&Gang Cavies)
Ruda [*], Chojrak [*], Pepsi [*], Aurora [*], Kokosanka z domu Gadzina [*]
Kontaktowanie:

Rozlew krwi po wpuszczeniu do klatki

Postautor: Ulfhildr » 18 marca 2016, 15:14

Witajcie!
Jak zapewne stali bywalcy wiedzą, zdążyłam się już ucieszyć z udanej próby połączenia 2 samców w różnym wieku. Można powiedzieć, że pochwaliłam dzień przed zachodem słońca, bo tak do końca różowo to nie jest. Owszem, wcześniej mieszkały kilka dni w kartonie i dogadywały się wręcz wzorowo. Dziś uznałam, że chyba wystarczy tego gnieżdżenia się i przygotowałam im na nowo klatkę. Wyszorowałam kuwetę jeszcze raz, nasypałam czystego żwirku, kupiłam nową matę łazienkową, wyprałam ją, żeby nie pachniała tak chemicznie, wysuszyłam na wietrze, położyłam na wierzch. Powiesiłam kulę na siano, postawiłam michę z jedzeniem. Uszyłam im wczoraj poduchy do leżenia. Zrobiłam też tunel z kartonu. Wszystko było neutralne. Nadszedł wreszcie ten moment i wpuściłam chłopaków, a sama usiadłam w bezpiecznej odległości i obserwowałam. Po chwili wszędzie były gigantyczne bobki, karma rozsypana. Co mogłam, to wyzbierałam. Śmiałam się z tego. Przez jakieś 40 minut krążyli obydwaj po swoim lokum, oglądali wszystko, obwąchiwali. Małemu bardzo przypadł do gustu tunel, cały czas wchodził do niego i wychodził i tak w kółko. Z radości zaczął popcornować. Większemu też się udzieliło. Nagle zaczęli się wzajemnie przeganiać. Wcześniej skubali razem spokojnie sianko. Wzięłam to za niewinną zabawę, obydwaj przecież są jeszcze młodzi. I jak się nie zaczęło... Mały (3 miesiace) zaczął ''kopulować'' z mordką tamtego drugiego, a to znowu większy atakował od tyłu mniejszego. Przeganiały się, mały umykał przez tunel, piszczał, ustawał na chwilkę, a potem sam prowokował. Trzymałam rękę na pulsie ale też nie panikowałam za bardzo, bo miałam świadomość, że jakoś muszą się dogadać. Zmyliło mnie to, że nie było warczenia, szczękania zębami i ogólnie ogromnej agresji, jaka wystąpiła przy pierwszym ich spotkaniu.
Nagle do pokoju wpadła mama. Klatki stoją przy drzwiach, miała więc widok od progu. Pyta się mnie nagle, co tu tak czerwono, przecież przed chwilą sprzątałam. Spuściłam z nich oko dosłownie na 3 minuty żeby odpisać komuś na wiadomość. Patrzę, a obydwaj mają zakrwawione nosy. Wstałam i podeszłam do klatki, a tam jeszcze lepiej- cała odblaskowozielona mata we krwi, poduchy ufajdane. Było to bardziej rozdeptane, niż bezpośrednio nakapane. Pod matę przesiąknęły jakieś 3-4 drobne kropelki. Skala krwawienia nie była więc aż tak duża ale efekt zwalał z nóg. Pędem grabnęłam obydwu i zaczęłam ich dokładnie oglądać. Większemu nic nie jest, poza tym, że kwalifikuje się do ''prania''. Mały krwawił z podwozia, zostawił mi na ręku czerwone stempelki. Trudno mi się dokładnie przyjrzeć, bo ma czarną sierść ale najprawdopodobniej oberwał w brzuszek tuż nad narządami płciowymi, bo tam ma poklejone włosy. Odsadziłam go żeby poobserwować jego zachowanie. Nie wygląda na cierpiącego i obolałego- wręcz przeciwnie- chodził mi po kolanach, węszył, zadzierał łebek z impetem, gruchał. Jak tylko zobaczył kolegę w klatce zaczął do niego płakać. Tamten mu odpowiedział i teraz jest histeria. Razem żyć nie mogą (za przyczyną małego, bo to on prowokuje), osobno też nie. No i jeszcze lament mojej mamy, że nasprowadzałam tego, na co mi to wszystko i żebym nawet nie próbowała trzeci raz, bo one ABSOLUTNIE nie mogą być razem i już w tej chwili trzeba podzielić klatkę. To jej gadanie mnie demotywuje.
A Wy co sądzicie na ten temat? Miał ktoś może podobne przejścia? A. I czy powinnam chuchać na zimne i zabrać małego ze sobą do weterynarza? Tak przy okazji, bo i tak wieczorem wybieram się z najstarszą na kontrolę.
Z góry dzięki za odpowiedzi!
Ostatnio zmieniony 19 marca 2016, 15:26 przez Ulfhildr, łącznie zmieniany 1 raz.

Pozdrawiam,
Ulfhildr ;)
Nasza historia: http://forum.cavia.pl/viewtopic.php?p=160587#p160587

Awatar użytkownika

Konto usunięte

Re: Rozlew krwi po wpuszczeniu do klatki

Postautor: Konto usunięte » 19 marca 2016, 14:06

Od kilku miesięcy mam 2 świnki i starsza młodszej baaardzo nie lubi. Za każdym razem ją dziabie, przegania na wybiegu itd. Liczyłam, że z czasem jej to przejdzie i mlodą zaakceptuje. Efekt jest taki, że każda ma swoją klatkę 80tkę i tak sobie żyją. Starsza bez problemu włazi do drugiej klatki i rządzi się jak u siebie. Terroryzuje koleżankę tak bardzo, że się boi poruszyć. Rozlewu krwi nie ma, bo jak zaczyna ją dziabać i głośno piszczy to zabieram agresora. Cóż czasami tak bywa. Też liczyłam na wspólne mieszkanie itd. Ale nie da rady nie kosztem drugiego prośka. Świnki koniecznie muszą razem mieszkać? Może tylko na wybieg je razem puszczaj i z czasem się zaakceptują.


Awatar użytkownika
Ulfhildr
Użytkownik
Posty: 310
Rejestracja: 17 lutego 2016, 15:54
Lokalizacja: mazowieckie
Świnki morskie: Bonifacy, Lord Biszkopt (XAVIER Bella Cavia), Blue Jean (Sue Wolf&Gang Cavies)
Ruda [*], Chojrak [*], Pepsi [*], Aurora [*], Kokosanka z domu Gadzina [*]
Kontaktowanie:

Re: Rozlew krwi po wpuszczeniu do klatki

Postautor: Ulfhildr » 19 marca 2016, 15:10

Dzięki za zainteresowanie moim problemem. Tymczasem wygląda na to, że rozwiązał się sam.
Postanowiłam spróbować połączyć ich jeszcze raz. Większy, potulny jak baranek, siedział w klatce i patrzył na mnie błagalnie swoimi okrągłymi jak spodki oczyma, żebym oddała mu kumpla. Poza tym, co miałam zrobić z tym małym, miał tak siedzieć w kartonie? To było ryzykowne, wiem. Dałam im drugą matę, pozbawiłam wszystkich atrakcji typu tunel czy poduchy, które były przecież poplamione. Potraktowałam ich bardzo po spartańsku: tylko micha, siano i woda. Zauważyłam, że mały od wejścia zachowywał się bardzo spokojnie. Pani z hodowli zapewniała, że ten roczny jest opanowany z natury i świetnie nadaje się do towarzystwa dla młodszego samca, dlatego wybór padł właśnie na niego. Ale jak wiadomo, cierpliwość każdego ma swoje granice. Ugryzienie okazało się być powierzchowne i było raczej dziełem przypadku niż celowym ''zabiegiem''. Mały pakował się mu na głowę, tamten mógł próbować się opędzić, trafił w delikatne miejsce i trach. Te ich sprzeczki wyglądały niewinnie, przeganianie jeden drugiego w kółko i ''kopulacja'', czyli normalka przy ustalaniu hierarchii. Nikt się nie rzucał na nikogo z zębami z jawną chęcią poranienia. Wystarczyła sekunda. Najwyraźniej małego zabolało wystarczająco, by zrozumiał, że z jego panowania nici. Stał się bardzo potulny, ba, nawet zaczął małpować zachowania swojego silniejszego kumpla. Obydwaj jedzą z tej samej miski (to tylko świadczy o ''ugodowości'' tego kolosa, bo jak starsza z moich samic dorwie się do michy, to drugiej nie dopuści i jeszcze ją odgania), skubią siano z jednej kuli i ją sobie odbijają, razem wyglądają za dziewczynami (ich klatka stoi obok, musiałam oddzielić je tekturą, bo chłopaki połamaliby sobie zęby na prętach), śpią rozpłaszczeni każdy w swoim kącie z ''wywaloną'' łapką, w pełni zrelaksowani. Najczęściej robią to synchronicznie. Mały lubi sobie więcej pospać, wygląda wtedy jak martwy ale on ma tak od zawsze :D Czasem sobie ziewnie i to go zdradza. Wtedy kolos kręci się samopas, a jego działalność nie przeszkadza maluszkowi. Ani drgnie. Najwyraźniej wrzucił na luz.
Podsumowując: u mnie wprost sielanka. Zobaczymy, jak to będzie, jak mały podrośnie, uprzejmie proszę zatem o nieusuwanie tego wątku.

Pozdrawiam,
Ulfhildr ;)
Nasza historia: http://forum.cavia.pl/viewtopic.php?p=160587#p160587


Wróć do „Zachowanie”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości

  • Dołącz do nas