Dwie świnki - zachowanie
: 6 października 2016, 19:11
Witam, mam dylemant odnoście moich świnek.
Są dwie, obie mają po półtorej roku. Czarna - Stich i ruda - Lilo, obie to samiczki.
Lilo kupiłam malutką w sklepie, trafiła do klatki pierwsza - wsadziłam ją z całym pudełkiem do środka i dałam jej czas wyjść samej. Tydzień później dostałam od przyjaciółki drugą, Stitcha. Kupiła mi samiczkę, bo wiedziała że nie stać mnie na sterylizację.
Klatkę wyczyściłam i wsadziłam oba pudełka (w każdym po jednej śwince) w dwa osobne końce klatki. Na początku obie mieściły mi się w jednej dłoni, a klatka ma 120cm więc miejsca miały ogrom. Bardzo szybko się zaaklimatyzowały i w sumie skończyło się na tym że spały obie w jednym pudełku.
Po półtorej roku powiem szczerze - ręce mi opadają.
Lilo jest niezależna, na kolanach nie lubi siedzieć wcale, głaskana rzuca głową i za wszelką cene chce zejść na podłogę. Gdy już uda jej się wydostać i biega po pokoju, wtedy dopiero podejdzie i np. usiądzie mi na stopach, zawinie sie w kąsek koca w który mam owinięte nogi czy podejdzie i da się pogłaskać. Jako jedyna reaguje gdy wołam.
Stitch jest całkowicie dzika - czy w klatce czy po domu, ucieka, skacze i nie da się pogłaskać. Gdy wezmę ją na kolana - paraliżuje ją całkowicie. Podchodzi do ręki wyłącznie gdy mam w niej jedzenie, ale wtedy też za wszelką cenę próbuje wyrwać i uciec.
Miałam wrażenie, że Lilo ją po prostu do tego stopnia zdominowała. Zawsze gdy wyszły z klatki bądź wróciły do niej na nos, zaczynam się taniec - kiwanie na boki, warczenie na siebie, ale z reguły Lilo podbiegła do Stitcha, obwąchała ją i tyle tego było.
Ostatnie pare miesięcy, Stitch nabrała na wadze i urosła - na tyle że jest sporo większa od Lilo. Zaczęła się też jej stawiać.
Do tego stopnia, że tak jak Lilo nigdy ale to nigdy Stitcha nie ugryzła i do dzisiaj jej nie gryzie, sama jest cała pogryziona. Z początku były to małe zaczetki i szczękanie zębami na siebie. Na chwilę obecną Stitch gania Lilo po całej klatce, wygryza jej kłęby sierści a dzisiaj ugryzła ją po raz pierwszy aż do krwi. Co prawda powierzchownie i jakby nie fakt że wzięłam Lilo na ręce i przejrzałam całą sierść to nawet bym nie zauważyła.
I tego gryzienia nie rozumiem, bo rozdzielić ich nie można. Gdy jedna jest w klatce a druga na kolanach - jest pisk i nawoływanie. Gdy jedna biega wolno po pokoju a druga jest na kolanach - pisk i nawoływanie. Obojętnie gdzie jest jedna, druga musi być z nią, bo pisku nie idzie znieść.
Dla testu próbowałam robić różne bariery w klatce by je od siebie odgrodzić, ale kartonowa bariera została odsunięta w moment. Próbowałam barierę z kraty, tak by sie widziały ale nie miały do siebie dostępu, ale i tak był pisk a kratka została wyrwana.
W skrócie?
Tu Stitch gryzie Lilo do krwi, a tu żyć bez siebie nie mogą.
Nie wiem co robić szczerze i powiedziałam sobie, że jeżeli nie znajdę do końca miesiąca jakiegoś rozwiązania, będę musiała jedną z nich oddać. Czytałam gdzieś, że sterylizacja może je uspokoić, ale nie musi.
Ktoś coś poradzi?
Są dwie, obie mają po półtorej roku. Czarna - Stich i ruda - Lilo, obie to samiczki.
Lilo kupiłam malutką w sklepie, trafiła do klatki pierwsza - wsadziłam ją z całym pudełkiem do środka i dałam jej czas wyjść samej. Tydzień później dostałam od przyjaciółki drugą, Stitcha. Kupiła mi samiczkę, bo wiedziała że nie stać mnie na sterylizację.
Klatkę wyczyściłam i wsadziłam oba pudełka (w każdym po jednej śwince) w dwa osobne końce klatki. Na początku obie mieściły mi się w jednej dłoni, a klatka ma 120cm więc miejsca miały ogrom. Bardzo szybko się zaaklimatyzowały i w sumie skończyło się na tym że spały obie w jednym pudełku.
Po półtorej roku powiem szczerze - ręce mi opadają.
Lilo jest niezależna, na kolanach nie lubi siedzieć wcale, głaskana rzuca głową i za wszelką cene chce zejść na podłogę. Gdy już uda jej się wydostać i biega po pokoju, wtedy dopiero podejdzie i np. usiądzie mi na stopach, zawinie sie w kąsek koca w który mam owinięte nogi czy podejdzie i da się pogłaskać. Jako jedyna reaguje gdy wołam.
Stitch jest całkowicie dzika - czy w klatce czy po domu, ucieka, skacze i nie da się pogłaskać. Gdy wezmę ją na kolana - paraliżuje ją całkowicie. Podchodzi do ręki wyłącznie gdy mam w niej jedzenie, ale wtedy też za wszelką cenę próbuje wyrwać i uciec.
Miałam wrażenie, że Lilo ją po prostu do tego stopnia zdominowała. Zawsze gdy wyszły z klatki bądź wróciły do niej na nos, zaczynam się taniec - kiwanie na boki, warczenie na siebie, ale z reguły Lilo podbiegła do Stitcha, obwąchała ją i tyle tego było.
Ostatnie pare miesięcy, Stitch nabrała na wadze i urosła - na tyle że jest sporo większa od Lilo. Zaczęła się też jej stawiać.
Do tego stopnia, że tak jak Lilo nigdy ale to nigdy Stitcha nie ugryzła i do dzisiaj jej nie gryzie, sama jest cała pogryziona. Z początku były to małe zaczetki i szczękanie zębami na siebie. Na chwilę obecną Stitch gania Lilo po całej klatce, wygryza jej kłęby sierści a dzisiaj ugryzła ją po raz pierwszy aż do krwi. Co prawda powierzchownie i jakby nie fakt że wzięłam Lilo na ręce i przejrzałam całą sierść to nawet bym nie zauważyła.
I tego gryzienia nie rozumiem, bo rozdzielić ich nie można. Gdy jedna jest w klatce a druga na kolanach - jest pisk i nawoływanie. Gdy jedna biega wolno po pokoju a druga jest na kolanach - pisk i nawoływanie. Obojętnie gdzie jest jedna, druga musi być z nią, bo pisku nie idzie znieść.
Dla testu próbowałam robić różne bariery w klatce by je od siebie odgrodzić, ale kartonowa bariera została odsunięta w moment. Próbowałam barierę z kraty, tak by sie widziały ale nie miały do siebie dostępu, ale i tak był pisk a kratka została wyrwana.
W skrócie?
Tu Stitch gryzie Lilo do krwi, a tu żyć bez siebie nie mogą.
Nie wiem co robić szczerze i powiedziałam sobie, że jeżeli nie znajdę do końca miesiąca jakiegoś rozwiązania, będę musiała jedną z nich oddać. Czytałam gdzieś, że sterylizacja może je uspokoić, ale nie musi.
Ktoś coś poradzi?