Zacznę od początku.
Wzięliśmy kilkumiesięczną królisię i świnkę morską (samczyk) od gościa, który twierdził, że są bardzo zaprzyjaźnione. I rzeczywiście tak było, na początku kiedy trafiły do nas, wiadomo, nowe miejsce itd więc były wystraszone i cały czas się do siebie przytulały, nie gryzły się, nic z tych rzeczy, żyły sobie przez miesiąc w jednej, dużej klatce, która prawie cały czas była otwarta.
Po kilku tygodniach Hopcia zaczęła wychodzić z klatki, zwiedzać mieszkanie, po dwóch miesiącach znała już każdy kąt, natomiast świniak przez cały ten czas nie wystawił nawet wąsów z klatki, w dodatku strasznie kwiczał jak go braliśmy na ręce, więc nie chcąc mu robić krzywdy "przestaliśmy się nim interesować". Po prostu nie głaskaliśmy, ani nic z tych rzeczy, uznaliśmy, że jak będzie gotowy na kontakt to sam przyjdzie.
Po tym czasie (czyli półtora-dwa miesiące) zaczęło się też coś psuć między zwierzakami, często robiły nieziemski rumor w klatce, świniak wrzeszczał, królik tupał itd. Było to coraz częstsze i coraz bardziej agresywne, królisia zaczęła gryźć Chrupka, więc je rozdzieliliśmy. Królik został w dużej klatce, a świnkę przenieśliśmy do małej, chomiczej, ale żeby nie było, klatka nadal była otwarta żeby śwince nie było ciasno. No i się zaczęło, Hopcia całymi dniami siedziała na klatce Chrupka i ciągle bombardowała go bobkami, lała muna łeb, a nawet właziła do jego klatki, mimo że ledwo się tam mieściła.
Podjęliśmy więc kolejne kroki żeby zapewnić śwince komfort i postawiliśmy go na stole. Żeby zachęcić go do wychodzenia z klatki, miseczkę postawiliśmy poza klatką, ale blisko wyjścia. Zaczął wychodzić, czasem pozwiedzał stół, ale generalnie nadal był mocno autystyczny, wzdragał i się i kwiczał podczas dotyku, uciekał do domku przy każdym gwałtowniejszym ruchu.
Hopcia, kiedy Chrupek w końcu jej nie "rozpraszał", nauczyła się korzystać z kuwety.
I tak sobie żyły, przez kolejny miesiąc u nas, nie widząc się.
W międzyczasie postanowiliśmy Chrupkowi zapewnić lepsze warunki bytowania i kupiliśmy okrągły, nylonowy kojec o metrowej średnicy, który jest jego całą powierzchnią do życia, ma tam kocyk, dry matę, miseczkę z jedzeniem, poidełko, domek, zabawki itd itd. Z racji, że świniak nie należy do sportowców i zwiedzaczy, uznaliśmy, że taka powierzchnia w zupełności mu wystarczy i nie skrzywdzimy go zamknięciem tam.
Oswoił się też odrobinę, przestał ciągle się drzeć, choć kiedy sporadycznie biorę go na ręce, daleko mu do zadowolenia, po prostu nie wydaje prawie wcale dźwięków, przez co stał się jeszcze bardziej autystyczny i niezrozumiały dla nas.
Ostatnio wzięłam go na ręce i postanowiłam podjąć próbę oswojenia z Hopcią, liczyłam, że po tym miesiącu bez kontaktu, coś się może zmieni. Niestety królisia gdy tylko się zbliżyła, od razu kilka razy użarła Chrupka, ten zaczął się drzeć i miotać i tyle było z przyjaźni. W dodatku od kilku dni znowu zaczął ciągle kwiczeć w kojcu i miotać się jakby miał wściekliznę.
Myślę, że moje pytania wynikające z tego posta, są w miarę logiczne. Nie ukrywam, że dwie klatki są dla mnie problematyczne, a poza tym chyba lepiej by im się żyło z towarzyszem. Czy da się znów zaprzyjaźnić stwory? Czy może gryzienie Hopci (w co szczerze wątpię) nie jest agresją, tylko jakąś formą zabawy czy sympatii i Chrupek zwyczajnie tego nie rozumie? Dodam, że to straszna mameja i nigdy jej nie oddał, tylko zawsze kwiczy i ucieka a ona go goni dopóki ich nie rozdzielę.
I czemu Hopcia tak sobie upodobała szczanie śwince na głowę? To znaczenie terenu wynikające z nielubienia? Czy da się ją tego oduczyć?
Kolejna sprawa dotyczy samego Chrupka. Czemu od trzech miesięcy się nie oswoił i wciąż jest taki strachliwy i tak nie lubi trzymania na rękach, głaskania? Czemu ostatnio go tak nosi po tym kojcu i się drze? W ogóle tego świniaka nie rozumiem... Wszystkiego ma pod dostatkiem więc to napewno nie głód, pragnienie czy brud w klatce.
Zapomniałam wspomnieć o jednym problemie z królisią. Mianowicie chodzenie po głowie. Hopcia ma otwartą klatkę non stop, niestety, wieczorem kładziemy się we 3 grzecznie spać, a po kilku godzinach budzi nas chodzenie po twarzy. Zwykle wtedy zamykam ją do rana, ale wolałabym żeby spała z nami (a nawet jeśli nie spała, to chociaż nie chodziła po twarzy)
Proszę was o odpowiedzi chociaż na część pytań, zdaję sobie sprawę, że to nie strona o królikach tylko o świnkach, ale chciałam jak najdokładniej opisać sytuację, a poza tym a nuż znajdzie się tutaj ktoś kto będzie umiał pomóc też królikowi Opublikowałam ten post również na stronie "miniaturka bez tajemnic"