Oj, ale ci sie trafil zawadiaka
co prawda sytuacja wcale taka zabawna nie jest patrzac na poszkodowanych, ale sam fakt, ze tak mlody prosiek w zupelnie obcym mu miejscu ukazuje agresywna dominacje, jest imponujacy.
Czy Santi jest moze wiekszy/ starszy od pozostalych..?
Przychodzi mi na mysl pare rozwiazan, mianowicie: nowoprzybyly cierpi chyba- ze tak to ujme- na "swinskie ADHD", potrzebuje przestrzeni, aby sie wybiegac i wymeczyc, zajac eksploracja, jest pewnie zywy i energiczny wiec warto by bylo wypuszczac go z pozostalymi chlopakami jednak na pokoj, o ile to mozliwe. Jednak tu pojawia sie kwestia przyszlego noworodka w domu, wiec rozumie ze bedzie ciezko. O ile sie wam uda, postarajcie sie wypuszczac tylko na jeden pokoj zamykajac drzwi np 2 godz dziennie oprocz wybiegu- wtedy Twoj maz musialby przejac obowiazek poczatkowej kontroli podczas pierwszych minut takiej wolnosci, aby wlasnie zareagowac gdy tego sytuacja wymaga; ja bym po prostu usiadla z nimi na podloge trzymajac np Laruska na kolanach i pozwalajac Santiemu go obwachac, pogruchac pilnujac przy tym by mu krzywdy nie wyrzadzil, po paru min dominujacy pewnie zajmie sie czyms innym, takze mozna puscic Laruska na podloge caly czas obserwujac; poza tym zrobilabym jakis tor przeszkod czy pochowala po kacikach smakolyki, aby odciagnac ich uwage od siebie i zajac czyms innym; dochodzi jeszcze problem minowania terenu przez Santiego- zazwyczaj proski bobkuja i sikaja tam gdzie najdluzej przebywaja, a kazde z nich ma w pokoju jakis swoj ulubiony kacik do przesiadywania, u mnie jest to jeden rog pod lozkiem i wiedzac ze nijak nie mozna moich odciagnac od tego miejsca, zaczelam im po prostu rozkladac dywanik lazienkowy z gumowym spodem, by ewentualne siku nie przeciekalo oraz kocykiem polarowym takze po zamknieciu prosiakow w klatkach zwijam caly "interes", wytrzepuje, zamiatam i mam czysto- musialabys obserwowac gdzie Santi najchetniej "robi pod siebie", a z czasem sie przyzwyczai i zalapie, ze to jest kuweta albo bedzie wracal do klatki, choc pewnie jakas mina terenowa w innych miejscach mu sie niekiedy zdarzy.
Kolejna mysl to taka, ze w miejscu w ktorym wczesniej przebywal musialo byc pare innych swinek i malec nauczyl sie walczyc o swoje juz od urodzenia, no to nie ma innego rymedium jak czas- po prostu potrzebuje go wiecej by zaakceptowac nowe warunki, nowych towarzyszy i przyswoic sobie ich spokojne usposobienie. A mozna mu pomoc stosujac takie triki jak wyzej opisane- odciagnac uwage od swinek oraz brac go czesciej na rece, przebywac z nim.
A na koniec dosc drastyczne rozwiazanie kastracji- szczerze mowiac jestem przeciwniczka o ile nie zachodzi taka potrzeba, ale fakt faktem wykastrowany samczyk staje sie mniej agresywny, poniewaz zanika "sila napedowa" w postaci testosteronu.
Caviova pisze:Ja bym może nawet zrobiła tak, że całkowicie bym Santiemu odcięła dostęp do chłopaków
Jesli odetniemu mu calkowicie dostep do innych prosiakow to wypuszczony do nich po X dniach, niestety moze sie na nich rzucic jak wilk na owce, czyli efekt zupelnie odmienny od zamierzanego. Musi miec z nimi kontakt, aby go systematycznie przyzwyczajac do ich obecnosci i "oblaskawiac" sposobem.
Caviova pisze:Obserwuj. Czekaj w gotowości gdzieś z boku z ręcznikiem i zraszaczem...
Recznik- tak, zraszacz czy spray- nigdy.
Juz nieraz spotkalam sie z podobnymi poradami, ale to zadna rada tylko krzywda dla prosiaka. Zwierzeta nie rozumieje ludzkiego pojecia przemocy- dla nich to terror, a efekt koncowy bedzie tego taki, ze wieprzek sie cofnie w rozwoju i zamknie w sobie, bedzie przerazony. A przy tak dominujacym i agresywnym prosku moze nawet dojsc do tego, ze go bardziej rozwscieczymy- dziewczyny, nigdy nie stosuje sie kar przy zwierzetach, zadnego pryskania woda, klapsow czy glodowki.
Zaneta, kastracje zostaw na sam koniec, ale bierz ja jednak pod uwage, jesli Santiemu agresywnosc nie przejdzie- z tym ze jak z kazda rzecza ktora dotyczy prosiakow, potrzebna jest cierpliwosc i czas np jesli podczas przyszego miesiaca nie bedzie poprawy, po zastosowaniu innych wskazowek, to decyduj sie na kastracje.