Dla mnie "oswajanie" = ZDOBYWANIE ZAUFANIA, więc tak to rozgrywam właśnie. NIC NA PRZYMUS jeśli nie ma konieczności. Ponieważ nie jest koniecznością by świnka siedziała u mnie na kolanach lub by była łapana w klatce, więc tego nigdy nie robiłam .
Klatkę traktuję jako azyl ŚWINEK i one tam mają być nietykalne. Kiedy muszę sprzątnąć to teraz wystarczy je wywołać by najpierw wyszły na wybieg , a póki tego nie umiały to zdejmowałam górę klatki, zaczynałam pomalutku wyjmować "meble" a im ustawiałam drugą klatkę malutką na wybiegu ze świeżym kuszącym siankiem i same szybko tam przechodziły zirytowane moim grzebaniem w ich "domu"
.
Łapanie na przegląd czy obcinanie pazurków odbywało się tak rzadko jak mogło i poza klatką, po tym zawsze dostawały smakołyk i odstawiane były na miejsce z którego je wzięłam.
O głaskaniu lub braniu na ręce /kolana i przytrzymywaniu mowy nie było nigdy. Zawsze tylko zachęcanie smakołykami , czułymi słówkami (świnki dużo słów rozumieją) , i pozwalanie odejść kiedy tylko mają ochotę.
Oczywiście kwestia smakołyków - bardzo istotna. Każdy niemal posiłek który przynoszę (nie licząc tych które są dostępne 24/dobę) najpierw podaję do pysia jak świnka podejdzie zawołana. Daję posmakować, pogłaskam jak przegryza i wkładam resztę do miseczek by spokojnie pojadły.
Tak z miesiąca na miesiąc zaufanie między nami się wzmacniało na tyle, że kiedy prośki są poza klatką i się nagle wystraszą to uciekają w popłochu do klatki (swojego azylu), ale kiedy je coś przerazi ostatecznie (jak np. huk petardy za oknem
) to biegną właśnie do mnie się przytulić i schować pod mój koc.
ps. jeszcze jedna ważna rzecz której nie rozumiem, a która moim zdaniem jest istotna dla świnek - zawsze możliwość powrotu do klatki samodzielnie z wybiegu a nie jak tu czytałam, że świnka musi czekać aż ją ktoś odstawi bo nawet mostka nie ma . To że klatka zamknięta czasami i świnka patrzy przez kratki nie mogąc do nas sama podejść to też jest dla mnie dziwne, ale.. cóż.. czasami może inaczej się nie da.