Moja Figa na początku jadła wszystko, co jej się podstawiło pod nos, ciągle do tego domagała się dokładki. Wszelkie świeże jedzenie znikało w mgnieniu oka dosłownie, nie wybrzydzała. Po miesiącu czy dwóch zaczęły się "fochy", tego nie zje, tamtego nie zje, to powącha i obliże, zaczęła nawet wyrzucać z klatki to, co jej nie posmakowało (a zastanawiałam się długo, dlaczego pies tak często staje przy klatce i wydaje się czegoś wyczekiwać, ślady zbrodni zostawały pochłaniane

). Po kilku tygodniach od przyniesienia do domu Figi dołączyła do niej przyjaciółka Frezja - niemal wszystkożerna do dnia dzisiejszego. I faktycznie, jak w przypadku świnek Myki, Figa przy koleżance zaczęła jeść praktycznie wszystko. Dawałam im wiele rzeczy, zaczynając od małego kawałka i stopniowo zwiększając ilość. Czasem przekonywały się do jednego smaku bardzo szybko, czasem trochę wolniej, do jednej czy dwóch rzeczy nie przekonały się wcale (np. za nic nie tkną banana), ale ogólnie nie mamy problemów z "niejadkami". Wydaje mi się, że niektóre kwestie żywieniowe mogą być związane z porą roku: latem dziewczyny dostawały często botwinkę, liście rzodkiewki, nać marchewki, czasem szpinak i wyglądały na bardzo zadowolone, mamy taki sprawdzony warzywniak, gdzie wszystko jest świeże na sto procent. Teraz, kiedy nie można takich rzeczy dostać "na świeżo", mamy ograniczony wybór i pewnie świnki też to odczuwają. Zauważyłam, że Figa i Frezja, uwielbiające koperek, nadal chętnie go jedzą, ale nie jest to taka radość jak w przypadku, gdy serwowałam im taki świeży, letni.
Także spróbuj im podawać po troszku nowego jedzonka, może akurat im coś zasmakuje i stanie się absolutnym hitem (u nas tak było np. z pomidorem, początkowo trochę oblizały i zostawiły, teraz jak spróbuję im nie dać pomidorka to drą się jak opętane). Powodzenia i cierpliwości
