Zarejestrowałam się tutaj z myślą, że może sytuacja, którą opiszę komuś pomoże w szybkiej diagnozie.
Dostałam Tobiego 5 lat temu. Nic mu nie było, żadnych przerostów zębów, wizyty u weterynarza - tylko kontrolnie. Pewnego dnia, zauważyłam z moim tatą, że świniak przestał jeść (a uwierzcie, był żarłokiem) - już nie piszczał, nie skakał na widok karmy czy ulubionej sałaty. Rzadko coś skubnął. Mało też się załatwiał.
Na drugi dzień poszliśmy do weterynarza, stwierdził, że jelita nie pracują - dał mu zastrzyki pobudzające ich pracę i powiedział, żeby go nagrzewać. Okej. Ale to nic nie dało. Świniak stał się osowiały, mało jadł,mało pił, nie biegał po klatce jak zwykle widząc nas. Weterynarz stwierdził, że to nadal może być, to co mówił wcześniej, aż nadszedł dzień, kiedy Tobi przestał chodzić. W ogóle. Nogi mu się rozjeżdżały na boki, "potykał się". Mocno zaniepokojona znów udałam się do weterynarza - on dał mu glukozę i powiedział, że nic więcej nie może zrobić, nie ma pojęcia dlaczego tak jest jak jest. Zapytany o to, czy może to być rakowe, odpowiedział, że "mimo jego wieku to nie widzi jego końca".
Kiedy kazał mi podawać Gerberki i wodę strzykawką.. załamałam się. Moja pierwsza świnka morska też tak była karmiona, szybko umarła.
W poniedziałek (28.10.13) w godzinach wieczornych Tobi miał tzw. "odjazd" - pokładał się, miał drgawki, coraz ciężej oddychał. Dziękowałam Bogu, gdy rano się obudziłam i jeszcze żył. Rozczulał mnie, kiedy nie mógł się ruszać, a gdy ja przychodziłam do niego to podnosił się na tych trzęsących łapkach i czołgał do mnie.
We wtorek (29.10.13) zostałam w domu, żeby go karmić. Cały czas przy nim siedziałam. O 12 miał "MEGA ODJAZD" - wydzielina z nosa, wypluwał gerberki, wody już nawet nie próbował przełykać. Drgawki, zupełny paraliż, oczy, że było widać białka.
O 15:15 siedziałam z nim. Nagle się zerwał, czołgał się i próbował do mnie wyskoczyć. Odłożyłam go z powrotem, a on spojrzał na mnie na 2 minuty, położył łepek na bok i umarł. Cała choroba trwała od 23.10 - 29.10.13 r.
Może wydać się Wam dziwne, to co teraz napiszę, ale był to jeden z najgorszych dni w moim życiu. Ten świniak skończył ze mną podstawówkę i gimnazjum, zaczął ze mną liceum - ale niestety nie zdążył skończyć. Szczerze mówiąc popadłam w coś na kształt depresji, bardzo się przywiązuję.
Wybaczcie, za rozpisanie się, ale mam wielką nadzieję, że gdy zauważycie szybko jakieś objawy u swojego prosiaczka, to może uda Wam się to przezwyciężyć. Poza tym miałam potrzebę opisania tego komuś, bo nikt tak jak właściciel świnki tego nie zrozumie.
Dziękuję za poświęcenie mi czasu.